Przypomnijmy, że spółka Lotos, która od listopada 2020 roku dostarcza paliwo dla MPK Wrocław, pod koniec czerwca wypowiedziała umowę. Okres wypowiedzenia minie 30 listopada br. Co ciekawe, dwa miesiące Lotos zawarła z MPK Wrocław aneks przedłużający tę umowę na kolejne dwa lata – czyli do listopada roku 2024.
ZOBACZ TEŻ: Wypadek i dachowanie na Lotniczej. Jeden kierowca nie żyje, drugi był pijany
MPK Wrocław musiało więc szukać nowego dostawcy paliwa. Spółka ogłosiło przetarg na dotychczas obowiązujących warunkach, w których cena paliwa oparta jest o notowania giełdowe.
Mimo że rozeznania ofertowego dokonały trzy firmy – Orlen, Lotos (który mimo fuzji z Orlenem zrobił to pod własnym szyldem) oraz trzeci podmiot gospodarczy. Żadna z nich nie złożyła jednak oferty.
Oznacz to, że na dziś MPK nie ma dostawcy paliwa od początku grudnia. - Jesteśmy postawieni w sytuacji, w której średnia cena paliwa zależna będzie od decyzji i fanaberii polityków. Można się tylko zastanawiać nad tym, którego prezesa zdanie będzie wiążące – prezesa Orlenu czy raczej tego z Nowogrodzkiej – mówi Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.
MPK jednak uspokaja - pasażerowie nie mają się czego obawiać. Wkrótce ruszy nowy przetarg na dostawcę oleju napędowego. - Musimy ponownie ogłosić przetarg mając nadzieję, że tym razem ktokolwiek do niego przystąpi. Co więcej, że nie będzie to tylko jeden oferent, który narzuci odgórnie swoje warunki. I że nie będzie to na pozór ekonomiczna decyzja o politycznym podłożu. Mówiliśmy o monopolu głośno już przed dwoma miesiącami, teraz ten scenariusz dzieje się na naszych oczach i za mieszkańców pieniądze – grzmi Balawejder.
Dodajmy, że MPK Wrocław potrzebuje do autobusów średnio od 800 tysięcy do niemal miliona litrów miesięcznie oleju napędowego. Dwa lata temu przewoźnik płacił za to ponad 34 miliony złotych rocznie, w roku 2021 było to 45 milionów, w tym – 68,5 miliona złotych. Po nowym przetargu może być jeszcze wyższa.