Norberta B., który pracował jako strażak w Jelczu, zatrzymano 24 września 2018 roku. Wrocławski sąd zdecydował, że mężczyzna trafi na trzy miesiące do tymczasowego aresztu.
W grudniu areszt mu przedłużono. Wtedy obrońca Norberta B. złożył zażalenie od tej decyzji. Dziś (23 stycznia 2019 roku) na niejawnym posiedzeniu sąd apelacyjny uznał, że nie ma potrzeby, by podejrzany przebywał w zamknięciu. Nie ma bowiem przesłanek, że będzie on utrudniał śledztwo - podaje TVN 24.
Dlaczego zatrzymano Norberta B.?
Mężczyzna przez 14 lat był strażakiem w Jelczu, ratował życie. Przełożeni nie mieli do niego zastrzeżeń.
- Nie było z nim żadnych problemów przez lata służby. Nie było żadnego powodu by mieć do niego zastrzeżenia - powiedział reporterowi Radia ESKA Damianowi Bonarkowi we wrześniu 2018 roku Krzysztof Gielsa, zastępca Komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Oławie.
>>> W USA odnaleziono świadka w sprawie zbrodni, o którą był oskarżony Tomasz Komenda. Będzie przełom w śledztwie?
Według ustaleń śledczych to Norbert B. miał być jednym z trzech mężczyzn, którzy popełnili tak zwaną "zbrodnię miłoszycką". Śledczych doprowadziły do niego wyniki badań DNA. Wiadomo też, że Norbert B. był ochroniarzem na dyskotece, na której bawiła się Małgosia w sylwestrową noc, podczas której później zginęła.
Dwóch potencjalnych sprawców nie przyznaje się do winy
Mężczyzna usłyszał zarzut zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa, podobnie jak Ireneusz M. - drugi z mężczyzn podejrzany o udział w zbrodni. Ireneusza M. aresztowano jeszcze w 2017 roku. Zarówno on, jak i Norbert B. nie przyznają się do winy.
Wcześniej za brutalny gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi w noc sylwestrową z 1996 na 1997 rok na 25 lat więzienia skazano wrocławianina Tomasza Komendę. Po 18 latach odsiadki udowodniono, że mężczyzna jest jednak niewinny.