Ratownicy narzekają na warunki swojej pracy. Tłumaczą, że są przemęczeni. Ponad połowa z nich złożyła wypowiedzenia. Mają pracować w szpitalu przy Weigla do końca kwietnia. mówi Jakub Jankowski ratownik szpitala klinicznego.
- Liczymy na to, że zwiększą obsadę ratowniczą i pielęgniarską w oddziale ratunkowym. Wyniki kontroli urzędu wojewódzkiego mówiły, że minimalna liczba personelu średniego na dyżurze, czyli pielęgniarek i ratowników, powinna wynosić 13 osób. W tym momencie pracujemy w 10, 11, 12, a czasami 9 osób - mówi ratownik medyczny Jakub Jankowski.
>>> Dwa małżeństwa wymieniły się we Wrocławiu nerkami! To drugi krzyżowy przeszczep w szpitalu przy Borowskiej [ZDJĘCIA]
Będą rozmawiać?
Personel jest gotowy do rozmów z dyrekcją szpitala, ale tylko wtedy, gdy dostanie zaległe dodatki, których, jak twierdzą, placówka im nie wypłaca.
- Bez tego nie będziemy podchodzić do rozmów. To jest jedyny szpital na Dolnym Śląsku, który aktualnie nie wypłaca dodatków, mimo że są akty prawne i oni muszą się z tego wywiązać. Zostaliśmy zmuszeni, żeby rozwiązać umowy ze szpitalem. Nie wyobrażamy sobie dalszej współpracy w takich warunkach, jakie teraz panują na oddziale ratunkowym - wyjaśnia Jakub Jankowski.
Władze szpitala wojskowego zapewniają, że są gotowe do rozmów.
Posłuchaj wypowiedzi ratownika Jakuba Jankowskiego: