Paweł S. został w sprawie zatrzymany jako pierwszy i wcześniej przyznawał się do zarzutów. Teraz jednak twierdzi, że nigdy nie żądał pieniędzy za swoje usługi i nie faworyzował nikogo z powodu otrzymania łapówki. Gotówka znaleziona w jego domu miała być, jak tłumaczy, wyrazem wdzięczności za dobrze wykonaną pracę. Zeznając przed sądem dodał, że było jej znacznie mniej niż cztery miliony sto tysięcy złotych.
Oficjalnie odmawiał, potem zmieniał zdanie
Tymczasem w akcie oskarżenia można przeczytać, że dzięki łapówkom na półki hipermarketu trafiały konkretne rodzaje alkoholi, wód mineralnych, napojów gazowanych i energetycznych.
Według ustaleń śledczych Paweł S. odrzucał oferty producentów skierowane do niego oficjalnymi kanałami. Potem spotykał się z nimi prywatnie, często w drogich wrocławskich restauracjach, by jeszcze raz przedyskutować transakcję.
Polecany artykuł:
Oskarżony miał korzystać też z pomocy firmy założonej przez ludzi oskarżonych o między innymi udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Kiedy dostawca nie mógł wyprowadzić pieniędzy na łapówkę, owa spółka fakturowała wydatek jako fikcyjną usługę doradztwa handlowego czy marketingową.
Oskarżeni pracownicy kilku marketów
Aktem oskarżenia w sprawie korupcji w supermarketach objęto 29 osób, ale kilka z nich wcześniej dobrowolnie poddało się karze. Część oskarżonych miała stosować podobne praktyki co Paweł S. Pozostali mieli pełnić rolę pośredników.
Oskarżycielami posiłkowymi w sprawie są sieci supermarketów, w których pracowały oskarżone osoby.