Ratownik medyczny z Wrocławia zmarł 19 lutego u siebie w mieszkaniu. Tego samego dnia wrócił o 7.00 z jednego dyżuru i na 19.00 miał iść na kolejny. Wieczorem źle się poczuł. Wezwano pogotowie. Przyjechał ratownik, którego tego dnia mężczyzna miał zmienić. O 21.00 lekarz stwierdził zgon młodego mężczyzny.
Wiadomo że kilka tygodni wcześniej mężczyzna wysłał mail do wojewody dolnośląskiego, w który alarmował że jest przepracowany.
- Wyznaczono go do dyżurowania bez przerwy przez 48 godzin, i to w okresie sylwestrowo - noworocznym, czyli bardzo ciężkim, jeśli chodzi o pogotowie - mówi Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej", który zajmuje się tą sprawą.
>>> Dwa nowe przejścia dla pieszych w centrum Wrocławia. Prace wkrótce ruszą. Potrwają około 4 miesięcy
Sekcja zwłok wyjaśni sprawę?
Mężczyzna w styczniu tego roku przepracował o 43 godziny więcej niż dwa etaty ratownika pogotowia.
- Rodzina zmarłego podnosi, że mężczyzna ten zmarł z przepracowania. Okoliczności będą weryfikowane. Obecnie istotne jest uzyskanie wyników sądowo - lekarskiej sekcji zwłok - tłumaczy Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Krzyśka Staszkiewicza: