Ruszył proces ws. brutalnego mordu, do którego doszło na wrocławskim Trójkącie. Czynu miał się dopuścić Marian M. z pomocą swojej konkubiny. Do zbrodni doszło 18 października 2018 roku. Ofiarą był Roman, według oskarżonych, bezdomny. Mężczyzna otrzymał kilkanaście ciosów nożem. Zakrwawiony dowlókł się na komisariat przy ul. Traugutta. Kilka dni później zmarł w szpitalu.
Czytaj także: Po 20 latach przyznała się do zabicia męża. Jego ciała do tej pory nie odnaleziono!
W akcie oskarżenia czytamy, że Magdalena F. trzymała ofiarę za ręce a Marian M. zadawał ciosy. Do tragedii doszło w rodzinnym mieszkaniu Magdaleny F, która, od kilku lat mieszkała już u swojego partnera. Para miała wtargnąć do lokum ojca ok. godz 5.00, inna wersja podaje, że o 3.00, a następnie wspólnie i w porozumieniu zabić Romana, który ponoć wcześniej zgwałcił Magdalenę - tak twierdzi oskarżony.
- On skrzywdził Madzię na oczach ojca - wyjaśniał dziś oskarżony i przyznał się do zabójstwa. Utrzymuje jednak, że działał w obronie własnej, ponieważ ofiara zaatakowała go nożem pierwsza. Oskarżony twierdził, że w ciemnościach dojrzał go w ostatniej chwili, bo wcześniej był przykryty jakimś materiałem. Ofiara zraniła go w prawą rękę.
Zobacz również: Dolnośląskie: Pokłócili się z sąsiadką. Gdy była na ulicy napadli ją i pobili!
- Jestem praworęczny, ale lewą też potrafię - tłumaczył dziś w sądzie.
Magdalena F. odmówiła dziś składania wyjaśnień i nie przyznaje się do winy. Sędzia odczytał jej zeznania, złożone niedługo po zabójstwie. Kobieta twierdziła, że owszem była obmacywana przez Romana, ale przestał gdy zaprotestowała.
- Marian mógł to źle zinterpretować - wyjaśniała. - Powiedział "idę ich zarżnąć".
Do tego dochodzą jeszcze zeznania ojca 27-latki. Twierdzi on, że Marian przyszedł po to, by zabić, ale Magda mu nie pomagała, a siedziała z nim w drugim pokoju. Oskarżony nie ma dobrego zdania na jego temat. Podczas rozprawy powiedział, że w jego mieszkaniu zazwyczaj przebywa "menelia, ponieważ piją różne wynalazki, a on przecież wódkę ze sklepu".
Sprawdź: Jechał i rozmawiał przez telefon. Dostał mandat, a potem trafił do więzienia
Marian M. usłyszał również zarzut pobicia ojca swojej konkubiny. Nie przyznaje się do tego.
Marianowi grozi bardzo surowy wyrok. Nawet dożywocie. Przed laty odsiedział już 12,5 roku z piętnastoletniego wyroku za morderstwo, później był jeszcze karany. Magda może mieć złagodzona karę, jeśli biegli uznają, że miała ograniczoną poczytalność.