Sprzedawali dopalacze, dostali zakaz i sprzedają znowu. Handel niebezpiecznymi substancjami we Wrocławiu kwitnie [WIDEO, AUDIO]

Amatorzy dopalaczy przyjeżdżają w to miejsce taksówkami.

- Oficjalnie nikt nigdy nie powiedział, ale jest to specyficzna klientela. Da się poznać po co przyjeżdżają. Są tacy mocno zdeokncentrowani, poddenerwowani - opowiada taksówkarz.

Mieszkańcy osiedla boją się o zdrowie swoich dzieci.

- Nienawidzę tego. Chodzi to, zabija ludzi na ulicy, bo jedzie pod wpływem samochodem, rozrabia wszędzie, w każdym miejscu. To jest nieodpowiedzialny człowiek - tłumaczy jedna z mieszkanek osiedla.

- Skoro są to nielegalne substancje, to powinno być to zamknięte, ścigane. Nie dotyczy mnie to, nie widzę tego. To jest taka tajemnica Poliszynela. Narkotyki prawie w każdym miejscu można dostać. To jest kwestia skuteczności władz - dodaje inny.

Sprzedawcy dopalaczy dostają tylko kary pieniężne

Przedstawiciele sanepidu skontrolowali punkt, ale mają związane ręce. Substancje zawarte w dopalaczach nie są na liście zabronionych i ściganych prawem.

- Nasza stacja prowadzi kilkaset takich postępowań. Możemy jedynie nakładać kary pieniężne za wprowadzanie do obrotu, czyli po prostu za udostępnianie osobom trzecim. Do takich produktów dodawane są przykładowo opiłki szkła, które podrażniają na przykład płuca żeby dana substancja się szybciej wchłaniała - tłumaczy jeden z pracowników sanepidu, który chce pozostać anonimowy.

Punkt czeka ponowna kontrola, choć nie ma jeszcze wyników poprzedniej, podczas której zabezpieczonych zostało kilkaset produktów. Laboratorium sprawdza ich skład. W 2015 roku Sanepid skontrolował 26 punktów z dopalaczami, a w tym roku 22. 

Zobacz film reportera Radia ESKA Rafała Sterczyńskiego:

Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Rafała Sterczyńskiego:

Czytaj także: Dolny Śląsk: Dwaj bracia napadli z maczetą na kobietę​