Wrocław. Nie żyje 24-letni Damian. Nie wyskoczył z 6. piętra?
Pomimo upływu lat mama 24-letniego Damiana nie może pogodzić się ze śmiercią syna. Może byłoby jej łatwiej, gdyby wiedziała, co tak naprawdę wydarzyło się 19 maja 2020 roku. Bez wytchnienia szuka odpowiedzi.
Ciało młodego mężczyzny zostało znalezione pod blokiem przy ul. Zachodniej we Wrocławiu. Według świadków miał wyskoczyć z 6. piętra. Oficjalnie w mieszkaniu w chwili tragedii przebywała jego dziewczyna Magda oraz jej dwie koleżanki.
Policja i prokuratura szybko zakończyły śledztwo, uznając śmierć za samodzielne odebranie sobie życia. Pani Marzena Kiełczyńska nie zgadza się z tą wersją wydarzeń i podkreśla, że ciało syna ślady pobicia. Uważa, że świadkowie nie mówią prawdy. Dodatkowo poprzedni chłopak Magdy zginął w identyczny sposób.
- Później było wznowione, bo sędzina zauważyła wiele nieścisłości w zeznaniach trzech osób. Niby tak samo, ale różnie zeznają. Natomiast policja nie dostosowała się do tego uzasadnienia sędziny i nie przesłuchano ponownie dwóch osób. Jedną tylko przesłuchano i jej zeznania były zupełnie inne niż poprzednio. Policja tylko po prostu ją przesłuchała i nic z tym więcej nie zrobiła, a później znowu umorzono sprawę. (...) - Tam jest ewidentna zmowa milczenia. Magda zastraszała dwie dziewczyny. Coś ewidentnie jest na rzeczy - opowiedziała portalowi Eska.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Polecany artykuł:
Zamierza złożyć zażalenie
Według pani Marzeny policjanci wezwani na miejsce śmierci syna zamknęli okno jeszcze przed przyjazdem kryminalnych.
- Jedyne, co ja mogę na tę chwilę, to te posty nadal. Jadę niedługo do Wrocławia i będę raz jeszcze chodziła po sąsiadach, czyli dokładnie to, co robiłam dwa lata temu. Jeśli chodzi o inne rzeczy, to będę składała zażalenie na pracę policji i prokuratury. Wiem, że to późno, bo to pięć lat, ale zawsze mogę to zrobić. Będę chciała wystąpić z prywatnego oskarżenia - dodała w rozmowie z dziennikarką Eski.
Tajemnicza kartka
Pani Marzena na zdjęciach policyjnych wykonanych w mieszkaniu dopatrzyła się kartki z tajemniczym napisem.
- Ponoć do ich mieszkania przychodzili dilerzy i to wiem od sąsiada. Być może Damian wyskoczył ze strachu przed kimś, bojąc się, że zostanie znów pobity [...] Na zdjęciach policyjnych z miejsca zdarzenia jest na stole żółta kartka i tam był numer telefonu i na tej kartce jeszcze było napisane „15 000 do 16-tej” - mówiła w rozmowie z reporterką "Interwencji".
Po zadzwonieniu pod wskazany numer telefonu słuchawkę podniosła kobieta. Przyznała, że nie zna Damiana, ale mógł znać się z jej synem Michałem. Michał jednak nic nie powie, bo również nie żyje.
W programie "Interwencja" wystąpił też anonimowy świadek zdarzenia, który powiedział, że w mieszkaniu było więcej osób, w tym mężczyzn, jednak nie ujawnił kto dokładnie.
- Damianowi to już życia nie wróci, ale nie spocznę, dopóki nie dowiem się, kto i dlaczego przyczynił się do jego śmierci. Taka moja prośba do osób, które mogą cokolwiek wiedzieć, żeby się nie bały i żeby powiedziały - apeluje mama Damiana.
Polecany artykuł: