Tomasz Komenda uniewinniony

i

Autor: Marcin Smulczyński Tomasz Komenda uniewinniony

Tomasz Komenda już dziś MILIONEREM? Za swoje krzywdy może dostać GIGANTYCZNE odszkodowanie

2021-02-07 14:21

Tomasz Komenda w poniedziałek najpewniej usłyszy wyrok opolskiego sądu w sprawie odszkodowania za 18 lat spędzonych w więzieniu. Wrocławianin, który trafił za kraty za przestępstwo, którego nie popełnił, zapewne dostanie prawdziwą fortunę. Chodzi o kwotę, o którą wnioskował jego pełnomocnik, prof. Zbigniew Ćwiąkalski - 18 milionów złotych. Milion za każdy rok niesłusznego pobytu w więzieniu.

Był 2004 rok, kiedy Tomasz Komenda usłyszał wyrok. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie miał wątpliwości, że to on brutalnie zgwałcił, a następnie zamordował 15-letnią Małgosię K. Do zbrodni doszło w sylwestra 1996/1997 w podwrocławskich Miłoszycach. Małgosia bawiła się tam w dyskotece Alkatraz. Jej okrutnie okaleczone zwłoki znaleziono nad ranem na sąsiedniej posesji. 

ZOBACZ MIEJSCE ZBRODNI W MIŁOSZYCACH

Policja przesłuchała mnóstwo ludzi: uczestników zabawy sylwestrowej, mieszkańców Miłoszyc. Nie znalazła jednak mordercy Małgosi. A raczej morderców, bo śledczy ustalili, że oprawców dziewczynki było przynajmniej dwóch.

Minęły trzy lata, a zabójcy wciąż byli na wolności. W 2000 roku w programie telewizyjnym na temat zbrodni pokazano portret pamięciowy domniemanego zabójcy Małgosi. Telewizję oglądała wtedy znajoma rodziny Tomasza Komendy. Kobieta w portrecie dopatrzyła się Tomasza Komendy.    

To na tej podstawie śledczy uznali, że to on zabił Małgosię. Nie pomogły zapewnienia jego i rodziny, że w tamtą noc sylwestrową był w domu. A o Miłoszycach nawet nie słyszał, nigdy w nich nie był. 

Teraz można domniemywać, że kobieta, która "rozpoznała" Komendę zrobiła to z premedytacją. Czy to była zemsta nad rodziną chłopaka, z którą być może miała konflikt? A może celowe działanie, pod wpływem znajomych policjantów? Śledczym doskwierał fakt, że trzy lata po zabójstwie nadal nie mogli pochwalić się złapaniem zwyrodnialca. 

Kobieta, która poinformowała policję o swoim odkryciu, była w bliskich relacjach z funkcjonariuszami. Różnie o niej mówiono, w każdym razie pewne jest, że w jej mieszkaniu częstymi gośćmi byli policjanci. 

Tego wątku być może nigdy nie uda się wyjaśnić, bo kobieta zmarła nagle - już po tym, jak Komenda opuścił więzienie. Dla wielu obserwatorów, jej śmierć jest również zastanawiająca...

Komenda trafił do aresztu, był przesłuchiwany. Miał pecha, bo nie trafił na - delikatnie mówiąc - śledczych bez wad. Dwóch prokuratorów, którzy brali udział w śledztwie miało później poważne kłopoty z prawem. Jeden z nich siedzi aktualnie w więzieniu za korupcję (w innych sprawach), a drugi jeździł samochodem po pijaku. 

Ostatecznie Komenda stanął przed sądem. Sąd Okręgowy skazał go najpierw na 15 lat więzienia. Dziś ten wyrok wydaje się być absurdalny. Skoro popełniono tak okrutną zbrodnię, to kara powinna być wyższa. A skoro Komenda dostał "tylko" 15 lat, to czy nie jest to dowodem na wątpliwości sędziego? Być może wtedy wrocławianin powinien zostać uniewinniony? Na ławie oskarżonych siedział sam.

Zwłaszcza, że dowody, które miały świadczyć przeciw niemu były słabe. Wiarę dano zeznaniom znajomej rodziny, która dopatrzyła się Komendy w portrecie pamięciowym, a później jeszcze "przypomniała" sobie, że "Tomek pożyczał od niej na benzynę, gdy jechał do swojej dziewczyny do Miłoszyc". Dziwnym trafem nikt nie wziął pod uwagę, że Komenda nie miał prawa jazdy, a samochodzie nie wspominając. 

Inne dowody: ślady zębów na ofierze, DNA... Wszystko później okazało się "lipne".

Ale wtedy Komenda był uznawany za okrutnego zbrodniarza, który gwałcił i zabił dziecko. Sąd Apelacyjny podwyższył mu karę więzienia do 25 lat. Ten wyrok też dziwi, bo za gwałt i mord powinno być przecież dożywocie.

Ostatecznie Komenda trafił do więzienia na 18 lat. To był czas, w którym niewinny wrocławianin codziennie był poniżany, bity, maltretowany przez innych więźniów. Nikt mu nie wierzył, że nie popełnił zbrodni. Wszyscy uważali go za mordercę dziecka. Taka osoba w więzieniu jest na samym dole hierarchii. Jest zerem, śmieciem. Można ją bezkarnie torturować, gwałcić... Bywało, że strażnicy widząc co się dzieje, tylko odwracali głowy. 

Tomasz Komenda próbował ze sobą skończyć. Nie był w stanie więcej wytrzymać tego co się dzieje. Chciał się zabić. Ale za każdym razem był w ostatniej chwili odcinany ze stryczka. 

Mijały lata. Niewinny Komenda siedział w więzieniu, a jego spawa trafiła do archiwum. Jednak zainteresował się nią jeden z wrocławskich policjantów, który zamieszkał w Miłoszycach. Miejscowi opowiadali mu o zbrodni i o tym, że w więzieniu może siedzieć niewinny mężczyzna. 

Remigiusz Korejwo, bo tak się nazywał funkcjonariusz, postanowił przeprowadzić własne śledztwo. Im dłużej się nim zajmował, tym nabierał większego przekonania, że Komenda jest niewinny. 

O swoich odkryciach poinformował dwóch znajomych prokuratorów: Roberta Tomankiewicza i Dariusza Sobieskiego. 

W 2017 roku pierwszy raz zobaczyli się z Komendą, jeszcze za kratami więzienia. Przesłuchali go, na nowo przeprowadzono badania. Zyskano pewność. Komenda jest niewinny. I musi wyjść na wolność. W marcu 2018 roku wyszedł z więzienia, w maju mężczyzna został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. 

Po opuszczeniu więzienia Tomasz Komenda stara się normalnie żyć. Najpierw ledwo sobie radził, był w szoku. Często płakał. Korzystał z pomocy psychologa. Później było już o wiele lepiej. Poznał kobietę, w której się zakochał. Ma synka. 

A kto okazał się zabójcą Małgosi? Ireneusz M. i Norbert B. To oni, zdaniem sądu, byli oprawcami dziewczynki.