Ulicę, przy której mieszka pani Bogusława, dzieli od wizytówki Wrocławia, czyli pięknego Rynku, zaledwie 20 minut spaceru. Oba miejsca są jednak jak z innego świata. Kamienica przy ul. Niemcewicza, a zwłaszcza jej wnętrze, wygląda jakby zaraz miała się zawalić. Jest brudno i śmierdzi. Jedno z mieszkań w kamienicy zajmuje pani Bogusława.
- To nie mieszkanie, a nora – prostuje nasza rozmówczyni. - Klitka bez łazienki, bez ubikacji – wymienia największe braki. - Jestem schorowana, ledwo chodzę. A WC jest na półpiętrze. Dotarcie tam to dla mnie nie lada wyczyn – żali się emerytka.
W mieszkaniu nie ma też łazienki. - Na szczęście mam wspaniałą sąsiadkę, która od czasu do czasu pozwala mi wziąć prysznic – mówi nam kobieta.
Kobieta marzy, aby zamieszkać gdzieś indziej – mieć normalne cztery kąty, z podstawowymi „udogodnieniami”. - Boję się, że umrę w tej norze. Bo czuję się coraz gorzej – załamuje ręce.
Kobieta jest pod opieką miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Pomagają jej też zwykli ludzi, którzy dowidzieli się o jej losie. Pani Bogusława liczy jednak, że gmina Wrocław zlituje się i umożliwi jej przeprowadzkę do mieszkania komunalnego.
- Niestety, prawo jest nieubłagane – mówi Sebastian Lorenc, wiceprezydent Wrocławia. - Mieszkanie wrocławianki jest jej własnością, więc nie możemy jej przydzielić lokalu z zasobu miasta, bo byłoby to przestępstwo – rozkłada ręce. - Obiecuję jednak, że dokładnie przyjrzę się tej sprawie i zrobię wszystko, żeby pomóc tej pani. Osoby schorowane po prostu nie mogą mieszkać w tak złych warunkach – dodaje Sebastian Lorenc.