Waldemar Sobota: Kowalczyk nie będzie mi mówił, czy i kiedy mogę wrócić do domu

2020-08-11 15:01

Waldemar Sobota opowiada o planach na przyszłość, reprezentacji Polski i wielu innych sprawach, w swoim pierwszym wywiadzie po powrocie do kraju, którego udzielił "Super Expressowi". Odnosi się też do słów Wojciecha Kowalczyka. Zapraszamy do lektury!

Po 7 latach wracasz do Śląska. Jesteś zaskoczony przyjęciem ze strony kibiców? Potraktowali Cię jak piłkarskiego półboga, gdy podpisałeś kontrakt zapanowała euforia.

Zaskoczony nie byłem, ale dlatego, że przez ostatnie tygodnie kibice pisali do mnie w mediach społecznościowych. Nie dało się nie wyczuć ciśnienia. Takie podejście sympatyków Śląska jest bardzo miłe, ale też sprawia, że tym mocniej będę pracował dla klubu. Nie chcę nikogo zawieść, będę dawał z siebie wszystko, również z uwagi właśnie na tych kibiców, którzy tak na mnie liczą.

Co Ciebie przekonało do powrotu do Wrocławia?

Ambitne plany, nakreślone przez zarząd i dyrektora sportowego. Śląsk ma być zespołem ze ścisłej czołówki, chce walczyć o medale. Rozmawiałem też z chłopakami z drużyny. Mówią, że co prawda ostatni sezon nie był taki zły, ale czują spory niedosyt. Śląsk ma być drużyną bijącą się o najwyższe cele, dlatego cieszę się, że będę częścią tej układanki.

Układanki? Ty? Taka gwiazda?

Tak. Nie mam much w nosie, nie uważam się za zbawcę. To byłoby śmieszne i niepoważne. Jestem częścią drużyny. Chcę dać jej jak najwięcej. Będę walczył za Śląsk, jak każdy członek zespołu. W taki sposób osiągniemy sukces. Przypomnę, że gdy sięgaliśmy po mistrzostwo Polski, to obrońcy zdobywali bramki równie często co pomocnicy czy napastnicy. To dowód na to, że najważniejsza jest drużyna, wynik całego zespołu, a nie indywidualne popisy.

Na jakiej pozycji zagrasz? Słyszałem, że nie widzisz się już na skrzydle.

Bzdura! Mogę zagrać na skrzydle, przecież grałem na tej pozycji wiele lat. Z drugiej strony przez ostatnie sezony występowałem po prostu w środku pola. Głównie na pozycjach nr 10 i 8, choć zdarzało się i na szóstce. Nie chcę, żeby zabrzmiało to banalnie, ale mogę zagrać na każdej pozycji w pomocy, a decyzja na której zależeć będzie od trenera. Jestem wszechstronnym zawodnikiem, co będzie pożytkiem dla drużyny. No i zaskoczeniem dla rywala.

Wojciech Kowalczyk powiedział o Tobie niedawno „lepszy stary grzyb, niż szkolenie młodzieży”...

Tak? Nawet nie wiedziałem. Nie będę się przejmował takimi słowami, bo nie przyszedłem tutaj, aby odcinać kupony. Na koniec: nikt mi nie będzie mówił, czy i kiedy mogę wrócić do domu.

Podobno chcesz jeszcze zagrać w reprezentacji Polski?

Każdy polski piłkarz chce (śmiech). Ale mówiąc zupełnie poważnie, to dawno już nie otrzymywałem powołań. Obecna kadra jest bardzo mocna, a pomoc tworzą zawodnicy występujący za granicą. Trudno będzie wrócić, zwłaszcza że nie jestem już najmłodszym piłkarzem. Jednak gdzieś z tyłu głowy noszę ambitne cele. Nie mogę więc całkiem stracić nadziei, że jeśli będę dobrze grał w Śląsku, a zespół będzie wysoko w lidzie, to selekcjoner Jerzy Brzęczek może wysłać powołanie. Choć zaznaczam: dla mnie celem jest jak najwyższa lokata klubu, to jest najważniejsze.

Czy nie uważasz, że mogłeś zrobić większą karierę za granicą?

Jestem bardzo ambitny, więc czuję pewien niedosyt. Na pewno mogło być lepiej. Choć z drugiej strony… Prawie przez wszystkie sezony byłem podstawowym zawodnikiem w mocnych przecież ligach. Skoro tyle grałem, to znaczy, że prezentowałem przez lata wysoki poziom, a moja gra była ceniona przez kilku trenerów. Także ostatecznie moją zagraniczną przygodę na pewno oceniam na plus.

Nie miałeś ofert z klubów spoza Polski?

Miałem i to konkretne. Najbardziej mnie chciał zespół z holenderskiej ekstraklasy. Kusili mnie już od wielu miesięcy. Ale ostatecznie zadecydowałem, że czas wracać do domu i wybrałem ofertę Śląska.

Czy Przemek Płacheta ma szansę na podobną karierę co Ty?

Tak. Zdecydowanie. Jest nawet szybszy ode mnie, to duży talent. Jeśli będzie ciężko pracował, to ma ogromną szansę na sukces.

A co sądzisz o młodych piłkarzach Śląska?

Nie chcę podawać konkretnych nazwisk… Ale niektórzy tak trenują, że nie ma większych wątpliwości: to bardzo utalentowane chłopaki. Jednak trening to jedno, a mecz to zupełnie coś innego. Jeśli jednak będą umieli pokazać pełnię swoich możliwości podczas spotkania ligowego, to jestem spokojny o ich rozwój.

Nielegalne wyścigi w Katowicach