Wielogodzinne rozmowy przez telefon odpadały
- Oczywiście, że z nich korzystałam. Trzydzieści, czterdzieści lat temu - opowiada jedna z wrocławienk.
- Były takie czasy, że były kolejki do budek. Kolejka stała i pani rozmawiała, następni stali i stukali w szyby, że już koniec, że nie można za długo - dodaje inny zapytany.
- To funkcjonowało wtedy, kiedy były telefony stacjonarne. Teraz coraz więcej ludzi z tego rezygnuje - tłumaczy inna wrocławianka.
- Jak jeździłam na kolonie małe dzieci, które nie miały telefonu, wrzucały pieniążek i dzwonili do rodziców. Na pewno fajnie wygladały te budki, dawały klimat vintage. Teraz wszystko takie nowoczesne - przekonuje następna.
Cenne impulsy
We Wrocławiu budki telefoniczne zostały jeszcze dwie w więzieniach i w ośrodku wychowawczym, ale one też mają zniknąć do końca roku.
Polecany artykuł:
- Drzwi wygłuszały dźwięki pochodzące z budki żebyśmy mogli swobodnie porozmawiać. Gdy wchodziliśmy do środka, naciskaliśmy na panel i w tym momencie zapalało nam się światło. Wychodząc światło się gasiło. Trzeba było podczas każdego wyjazdu dobrze przemyśleć wszystkie rozmowy i policzyć impulsy żeby starczyło do końca wyjazdu - tłumaczy Izabela Majkut, Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu.
Do muzeum już niedługo ma również trafić... pierwszy telefon z dotykowym wyświetlaczem.
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Eweliny Wąs: