Do zdarzenia doszło około godziny 1 w nocy w czwartek, 13 stycznia. Obsługa dworca autobusowego we Wrocławiu znalazła w jednej z otwartych skrytek przedmiot do złudzenia przypominający ładunek wybuchowy. Na miejsce natychmiast wezwano policję, w tym specjalistyczną grupę pirotechniczną.
- Na czas działania policjantów teren dworca został zabezpieczony. Trzeba było ewakuować 20 osób. Na szczęście okazało się, że nie był to prawdziwy ładunek wybuchowy, choć wyglądał bardzo realistycznie – mówi młodszy aspirant Aleksandra Pieprzycka z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Mundurowi zabezpieczyli atrapę bomby i przeprowadzili niezbędne czynności, które mają doprowadzić ich do osoby, która ją zostawiła w tym miejscu.
"Będziemy musieli użyć broni"
Temat policyjnej akcji rozgrzał internautów na Facebooku. „Co to się teraz dzieje w okolicy PKS? Jakąś obława? Słyszę trochę policji i że coś krzyczą przez megafon że bla, bla, bla inaczej będziemy musieli użyć broni?” - napisała internautka Ewa.
„Wyjeżdżałem z dworca o 4:45 to już byli i poszukiwali Ukraińca (mnie też pytali czy widziałem go), który faktycznie zostawił coś co mogło przypominać bombę, przyjechał śledczy i zabezpieczał różne przedmioty, które tamten gość zostawił. Jednego spisali, który siedział koło niego. A potem może faktycznie go znaleźli i stąd ta obława, ot tak to wyglądało z mojej perspektywy w okolicach godziny 4:30 bo co było później to oczywiście nie wiem” – odpisał jej Michał.
Jak powiedziała nam Aleksandra Pieprzycka, nikt nie został zatrzymany na miejscu. - Został zabezpieczony monitoring, który powinien pomóc w ustaleniu sprawcy – dodała.
Polecany artykuł:
Posypały się mandaty po 2500 tysięcy. Grupa SPEED na tropie piratów drogowych. ZOBACZ GALERIĘ PONIŻEJ.