Kiedyś mieliśmy Ice Bucket Challenge, potem Mannequin Challenge. Teraz rządzą tak zwane żebrolajki.
Polecany artykuł:
- Ludzie piszą do różnych firm, restauracji, polityków. Proszą o to czy jeżeli pod screenem z konwersacją umieszczonym na swoim wallu albo na jakiejś grupie na Facebooku otrzymają odpowiednią liczbę lajków, to czy dostaną za to pizzę, burgera. Zdarzył się też taki przypadek, że studenci pisali do rektora czy za tysiąc lajków pod screenem będą mieli zaliczoną sesję - tłumaczy Agata Sałamaj z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Żebrolajki to cebulactwo?
Dzięki pomysłowości i tupetowi uczestników zabawy i pomocy wielu internautów niektórym udaje się zdobyć w ten sposób to, o co proszą. We Wrocławiu są też jednak przeciwnicy żebrolajków.
- Jak jedna osoba wpadła na ten pomysł, to nagle robią to wszyscy - opowiada jedna z nich.
- Ludzie zyskują na tym, więc dopóki się to nie przeje, to nie minie. Szczerze mówiąc, jak widzę challenge, to omijam - twierdzi inny zapytany.
- Śmieszne, ale w złym tego słowa znaczeniu. Takie cebulactwo: dostać coś za darmo - sumuje kolejna wrocławianka.
Co Ty sądzisz o żebrolajkach? Komentuj!
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Eweliny Wąs: