Do potężnej eksplozji doszło w Ścinawie w środę (10 listopada) wieczorem. Siła wybuchu była tak duża, że dwukondygnacyjna kamienica przy ul. 1 Maja została niemal całkowicie zniszczona – zawaliła się ściana frontowa i większa część dachu. Fakt, że nikt od razu nie zginął, można było traktować w kategoriach cudu. W budynku mieszkało bowiem 5 rodzin. W wyniku eksplozji ranne zostały 4 osoby - niektóre z nich doznały bardzo poważnych poparzeń. Niestety, w sobotę na skutek odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu 50-letni mężczyzna poszkodowany w wybuchu. W poniedziałek natomiast poinformowano o śmierci 52-letniej kobiety.
- Kobieta i mężczyzna to osoby, które odniosły najcięższe obrażenia. Mieszkali w lokalu na wyżej kondygnacji budynku - powiedziała PAP rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Lubinie asp. szt. Sylwia Serafin.
Dwie osoby, które odniosły lżejsze obrażenia, nadal przebywają w szpitalu.
ZOBACZ TEŻ: Wybuch gazu w Ścinawie. Rannych 5 osób, w tym małe dziecko
Przyczyną eksplozji był najprawdopodobniej wybuch gazu. Śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lubinie.
- Śledztwo zostało wszczęte o czyn z artykułu 163 kodeksu karnego. Na tym etapie m.in. przesłuchiwani są świadkowie - powiedział PAP Prokurator Rejonowy w Lubinie Marek Bartosiewicz.
Zarządca zniszczonego budynku w wydanym komunikacie przypomniał, że budynek nie był podłączony do sieci gazowej.
"Przyczyną wybuchu, bazując na wstępnej opinii biegłych, działających przy prokuratorze, było rozszczelnienie instalacji gazowej znajdującej się przy ul. 1 Maja" - napisał zarządca w komunikacie.
Według biegłych gaz z nieszczelnej instalacji ulatniał się do pobliskiego przewodu kanalizacyjnego, którego otwór kończył się na klatce schodowej w budynku i tam stopniowo mieszał się z powietrzem, tworząc mieszaninę wybuchową. Wystarczyło wówczas włączyć światło, by powstała w ten sposób niewielka iskra doprowadziła do zapłonu gazu na klatce schodowej.