Dramat dziecka we wsi pod Trzebnicą
Koszmar 10-latki trwał rok, od lutego 2010 do lutego 2011 roku, w jednej z podtrzebnickich wsi. 40-letni wówczas Artur B. gwałcił i wykorzystywał dziewczynkę, która była siostrzenicą jego partnerki. Mieszkał on w jednym domu z rodziną dziecka, które traktowało go jak „wujka”. Gdy zostawali sami, zwyrodnialec krzywdził dziewczynkę. Robił to nawet kilka razy dziennie.
Gdy sprawa wyszła na jaw, mężczyzna próbował zastraszyć dziecko oraz jego rodzinę. W konsekwencji oskarżony zaatakował dziadka dziewczynki, zadając mu cios nożem w szyję. Później uciekł i ukrywał się przez kilka lat.
W końcu wpadł w ręce wymiaru sprawiedliwości, a w lutym 2018 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał go na karę 13 lat pozbawienia wolności. Sąd zasądził też 10-letni zakaz kontaktowania się mężczyzny z ofiarą i zbliżania do niej odległość bliższą niż sto metrów. Od tego wyroku zostały wniesione apelacje. Jeszcze w tym samym roku sąd apelacyjny złagodził karę dla Artura B. z 13 do 7 lat więzienia. Obniżenie kary uzasadniono wtedy wcześniejszą niekaralnością B. Ponadto według sądu II instancji zachowaniom sprawcy w stosunku do dziecka nie towarzyszyła szczególna przemoc fizyczna.
Pierwsza kasacja w bulwersującej sprawie
„Takie obniżenie kary, taka wspaniałomyślność i łaskawość jest rzeczą bulwersującą” - oceniał wtedy minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiadając złożenie kasacji. Według prokuratury oskarżony działał z niskich pobudek. W tamtej kasacji wskazano też, że sposób popełnienia przestępstwa charakteryzował się wyjątkową niegodziwością i brakiem skrupułów. Prokuratura podkreśliła również, że nie był to jednorazowy akt, ale wielokrotne zachowania, podejmowane nawet kilka razy dziennie, rozciągnięte w znacznych ramach czasowych, które nie były akceptowane przez pokrzywdzoną.
W 2020 roku Sąd Najwyższy uwzględnił skargę kasacyjną prokuratury i uznał, że orzeczona pierwotnie przez sąd apelacyjny kara 7 lat pozbawienia wolności była rażąco niewspółmierna. SN argumentował wtedy, że okolicznościom łagodzącym w tej sprawie nadano nieuprawnioną i niewłaściwą rangę.
- Sąd apelacyjny nie docenił i wyraźnie zmarginalizował okoliczności obciążające, m.in. sposób działania oskarżonego, który wykorzystywał i sam tworzył sytuację, w których mógł się dopuścić swych czynów, ponadto wykorzystywał zaufanie, jakim darzyła go pokrzywdzona. Te relacje w sposób niegodziwy i bez skrupułów oskarżony wykorzystał - uzasadniał dwa lata temu sędzia SN Marek Pietruszyński.
Druga kasacja – sprawa do sądu po raz trzeci
Po ponownym rozpatrzeniu sprawy Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił zaskarżony wyrok i wymierzył mężczyźnie karę nie 7, a 8 lat pozbawienia wolności. Prokurator Generalny ponownie nie zgodził się z tym wyrokiem, uznając karę za nadal zbyt łagodną i skierował w tej sprawie kasację do SN. W konsekwencji Sąd Najwyższy uchylił wyrok i przekazał sprawę do rozpatrzenia przez wrocławski sąd po raz trzeci. Jaki teraz zapadnie wyrok? Czy będzie już ostateczny? Przekonamy się wkrótce.
Polecany artykuł: