- Tragedia w Namysłowie: blisko rok po śmiertelnej strzelaninie, prokuratura nadal bada sprawę, czekając na kluczowe ekspertyzy.
- Ucieczka więzionej partnerki brata sprawcy mogła zapobiec jeszcze większej tragedii; Krzysztof K., który zabił trzy osoby, odebrał sobie życie podczas policyjnego szturmu.
- Co skłoniło 32-latka do zabicia rodziny i czy możliwe jest, że mężczyzna czuł się odrzucony? Sprawdź, co ujawniają śledczy.
Namysłów. Mija rok od śmiertelnej strzelaniny
Prokuratura nadal wyjaśnia przyczyny i okoliczności śmiertelnej strzelaniny w Namysłowie, choć od zdarzenia minął już niemal rok. W domu przy ul. Brzeskiej mogło nawet dojść do jeszcze większej tragedii, ale więzionej przez sprawcę zdarzenia kobiecie, partnerce jego brata, udało się stamtąd uciec. Dzięki temu na miejsce wezwano służby ratownicze, w tym policję, bo sąsiedzi nie słyszeli wcześniej żadnych strzałów; jak informowali śledczy po zdarzeniu 32-latek mógł użyć pistoletu z tłumikiem.
- Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura w Kluczborku, ale czeka ona jeszcze na opinie biegłych, więc konkluzje po jego zakończeniu powinny się pojawić pod koniec br. Z uwagi na to, że śledztwo dotyczy m.in. kwestii wrażliwych, na ten moment nie możemy udzielić żadnych szczegółowych informacji, w tym motywów, jakimi kierował się sprawca. Musimy się jeszcze uzbroić w cierpliwość - powiedział "Super Expressowi" Konrad Korzeniowski z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
W tym przypadku nie ma mowy o postawieniu komukolwiek zarzutów, bo zabójca trzech członków rodziny, Krzysztof K., sam odebrał sobie życie w czasie szturmu policji na budynek. Dramatyczne zdarzenia w jego domu trwały łącznie kilkanaście godzin i rozpoczęły się w niedzielę, 24 listopada 2024 r., w godzinach popołudniowych.
Mężczyzna spędzał czas w towarzystwie swoich rodziców oraz swojego brata i jego partnerki, którym towarzyszyły ponadto ich dzieci: dwie dziewczynki w wieku 5 i 7 lat. W czasie rodzinnego spotkania 32-latek sięgnął nagle po broń - w budynku znaleziono później pistolet z tłumikiem i broń maszynową - zabijając rodziców i brata. Krzysztof K. uwięził następnie pozostałą przy życiu kobietę, zmuszając ją do tego, by związała swoje dzieci.
Po ucieczce kobiety, która znalazła schronienie u sąsiadów, na miejscu pojawiły się m.in.:
- Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji w Opolu;
- Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji we Wrocławiu;
- Centralny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji "BOA".
a mundurowi chcieli podjąć negocjacje ze sprawcą. Ten ignorował jednak wszelkie próby kontaktu, więc zapadła decyzja o siłowym wejściu do środka.
32-latek wrócił do Polski rok wcześniej, po tym jak próbował sobie ułożyć życie w Wielkiej Brytanii. Jak informował "Super Express" Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu, jedna z hipotez jest taka, że Krzysztof K. mógł planować zbrodnię, "bo czuł się w rodzinie pomijany", a "jego rodzeństwo było faworyzowane".