Zatruta Odra. Kto odpowiada za katastrofę ekologiczną?
Zatruta Odra stała się faktem. Nie znamy jeszcze skali katastrofy ekologicznej, na pewno jednak jej rozmiary będą ogromne. Do tej pory na dolnośląskim odcinku rzeki wyłowiono ok. 10 ton martwych ryb. - Według moich obliczeń może to oznaczać 20 tys. sztuk. Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bowiem wszystkich martwych ryb może być nawet milion - alarmuje dr Robert Maślak z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Pierwsze doniesienia o śniętych rybach pod Wrocławiem pojawiły się pod koniec lipca. Mimo że odpowiednie służby zapewniają, że od razu zajęły się tematem, wciąż nie mamy odpowiedzi na kluczowe pytania: co zatruło ryby czy i kto odpowiada za skażenie?
Sytuację dodatkowo komplikują doniesienia z Niemiec, gdzie służby sanitarne miały odkryć duże stężenie rtęci w Odrze. - Mam nadzieję, że to nie okaże się prawdą. Bo oznaczałoby to straszną katastrofę dla całego ekosystemu Odry, a także zagrożenia zdrowia i życia ludzi – komentuje Robert Maślak.
Co zatruło Odrę? Wciąż nie ma ostatecznych wyników badań
Z instytucji badających próbki wciąż nie ma jasnych informacji dotyczących skażenia. Więcej będzie wiadomo, gdy poznamy wyniki badań śniętych ryb. - Jest tyle substancji, które mogły spowodować śnięcie ryb, że w tym momencie nie możemy się wypowiadać co mogło być przyczyną. Jak będą wyniki badań to wtedy je skomentujemy - powiedział w piątek, 12 sierpnia, dyrektor Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach prof. Krzysztof Niemczuk.
Podkreślił, że do instytutu "nie dotarły jeszcze próbki ryb do badania". - Cały czas czekamy i spodziewamy się, że pierwsza partia ryb do badania dojedzie do nas dziś wieczorem. Wdrożyłem dyżur weekendowy, pomimo długiego weekendu i ryby zostaną zbadane w sobotę, niedzielę i w poniedziałek – dodał.
Jack-Pol na celowniku aktywistów
Winnych doprowadzenia do katastrofy ekologicznej ma wskazać prokuratorskie śledztwo. Cześć mieszkańców Oławy wskazuje na lokalne przedsiębiorstwo Jack-Pol, produkujące m.in. papier toaletowy czy ręczniki papierowe.
Batalia lokalnych aktywistów z firmą trwa od lat. Od dłuższego czasu donoszą oni, że Jack-Pol może do Odry odprowadzać wodę zawierającą niebezpieczne związki chemiczne. Wielokrotnie – gdy stan wody odprowadzanej przez firmę do rzeki budził wątpliwości - wzywano służby. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce 3 sierpnia, kilka dni po tym, jak w Odrze masowo znajdowano śnięte ryby.
- Kolejny dzień z rzędu, pomimo katastrofy ekologicznej, odbywa się wyciek czarnej substancji z terenu budowanej oczyszczalni ścieków firmy Jack-Pol, do kanału żaglowego Odry. Każdy zdrowo myślący człowiek zrobiłby to samo, czyli wezwał odpowiednie służby – powiedział na łamach lokalnego portalu tuolawa.pl Marek Drabiński, działacz społeczny, a także szef PO w Oławie.
Na sugestię Jacka Woźniaka, prezesa spółki Jack-Pol, że „to woda z wykopu, na której spuszczanie firma ma pozwolenia z Wód Polskich” odpowiedział: - To leci już 40 dni, mamy na to filmy, dokumenty, nawet z drona, że w wykopach nie było żadnej cieczy. Ja to muszę powiedzieć w końcu, bo mamy na to dokumenty. Tam odbywa się proces technologiczny. Są 3 duże silosy, gdzie jest mieszana prawdopodobnie celuloza z wodą z Odry i wypuszczana do kanału. To nie śmierdzi wodą z wykopu. Zapach, swąd to jest rozpuszczalnik, jakaś ciężka chemia – skwitował Marek Drabiński.
Jack-Pol odpiera zarzuty
Zarząd firmy wydał oświadczenie w tej sprawie. Oto ono:
- Zarząd spółki pod nazwą Producent Wyrobów Papierniczych JACK-POL Sp. z o.o. (dalej Spółka Jack–Pol) niniejszym oświadcza, że zakład Spółki Jack–Pol nie ma nic wspólnego ani też w żaden sposób nie przyczynił się do katastrofy ekologicznej na Odrze. W związku z powyższym, w imieniu Zarządu i Pracowników Spółki Jack–Pol, zwracamy się z apelem, aby zaprzestać wysuwania pod adresem Spółki Jack–Pol nieprawdziwych informacji oraz formułowania oskarżeń w związku z zaistniałą sytuacją śniętych ryb w rzece Odrze. Zauważamy, że pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą jazu w miejscowości Lipki - na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu Spółki Jack–Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy. Spółka Jack- Pol w procesie produkcji przestrzega zasad ekologii, co więcej przetwarza sortowaną makulaturę na wyroby higieniczne. Wszystkie materiały i surowce Spółki Jack–Pol przeznaczone do produkcji posiadają certyfikaty ekologiczne. W procesie produkcji nie są stosowane środki do wybielania surowca ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen ani inne trucizny . Wbrew informacjom, pojawiającym się w różnych mediach, Spółka Jack–Pol nie jest firmą produkującą celulozę. Apelujemy do wszystkich o zaprzestanie formułowania nieprawdziwych wypowiedzi, skutkujących wprowadzaniem w błąd opinii publicznej, co do związku Spółki Jack–Pol z katastrofą ekologiczną w rzece Odra . W przeciwnym razie Spółka Jack–Pol podejmie kroki ochrony prawnej celem pociągnięcia do odpowiedzialności osób oraz podmiotów odpowiedzialnych za tworzenie i powielanie kłamstw godzących w dobro i reputację Spółki Jack–Pol - informuje Jacek Woźniak, Prezes Zarządu Jack - Pol.
Zatruta Odra. Czy poznamy sprawcę?
Dodajmy, że podczas działania służb 3 sierpnia, na miejscu byli również strażacy z zastępu chemicznego, którzy pobrali próbki wody. - Nasze mierniki nie wykazały nieprawidłowości czy skażenia Odry - powiedział nam bryg. Krzysztof Gielsa KP PSP w Oławie.
Czy zakład takiej wielkości jak Jack-Pol mógłby doprowadzić do katastrofy takich rozmiarów? - Jeśli trucizna płynęłaby dłuższych czas, to jest to możliwe. Ale to na razie tylko spekulacje – mówi nam jeden z przyrodników, z którym rozmawialiśmy.
Z kolei dr Robert Maślak uważa, że możemy nie poznać sprawcy, który doprowadził do zatrucia Odry. - Służby zaczęły działać zdecydowanie za późno. Po pierwszych sygnałach o śniętych rybach należało pobierać próbki z różnych miejsc Odry, żeby jak najdokładniej zlokalizować miejsca trucia – mówi naukowiec. Jak dodaje, katastrofa ekologiczna – bez względu kto za nią stoi - jest też efektem cichego przyzwolenia na takie praktyki. - Wiele firm przez lata mogło zatruwać środowisko i zawsze się im udawało. Aż do teraz – kończy.
Prokuratura wszczęła śledztwo
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu złożył zawiadomienie ws. masowego śnięcia ryb do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Ta zaś przekazała sprawę do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Zawiadomienie zostało zarejestrowane w I Wydziale Śledczym wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. W piątek, 12 sierpnia, prok. Bartosz Kupniewski powiedział PAP, że zostało już wydane postanowienie o wszczęciu śledztwa. Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 182 par. 1 Kk, czyli zanieczyszczenia środowiska w znacznych rozmiarach. - Sprawa została powierzona do realizacji Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu – powiedział prokurator.
Wrocławscy śledczy przejęli też postępowanie prowadzone w sprawie masowego śnięcia ryb w Odrze przez Prokuraturę Rejonową w Oławie. Tam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyły władze Oławy.