Zbrodnia miłoszycka. Matka zamordowanej Małgosi chce kary śmierci dla oskarżonych!

2020-09-01 16:31

Zakończył się proces w sprawie tzw. "zbrodni miłoszyckiej". We wtorek wysłuchaliśmy mów końcowych prokuratora i oskarżycieli posiłkowych, czyli rodziców zamordowanej Małgosi K.

Dobiega końca proces w sprawie tzw. "zbrodni miłoszyckiej". Wciąż trwają mowy końcowe - usłyszeliśmy już wypowiedź prokuratora Dariusza Sobieskiego, który żąda dla Ireneusza M. dożywotniego więzienia, a dla Norberta B. 25 lat pozbawienia wolności. To ci mężczyźni oskarżeni zostali o brutalny gwałt i zamordowanie 15-letniej Małgosi K.

W sądzie głos zabrali też rodzice zamordowanej dziewczynki, państwo K. Ojciec w porażająco wzruszającym przemówieniu opisywał ból, który przeżyli, o tym, że zostało im odebrane dziecko. Wyrażał też żal do organów ścigania, że tak późno rozwikłano zagadkę śmierci jego dziecka.

Natomiast matka Małgosi powiedziała krótko: tacy zwyrodnialcy nie powinni trafić do więzienia, a powinna zostać zastosowana kara śmierci!   

Na kolejnej rozprawie wysłuchamy mów końcowych obrońców i zapewne samych oskarżonych. Następnie sąd wyda wyrok.

Do tej strasznej zbrodni doszło w 1997 roku, podczas zabawy sylwestrowej w podwrocławskich Miłoszycach. Kilka lat później na długoletnie więzienie skazany został Tomasz Komenda, mimo że w Miłoszycach nawet nie był.  

Tomasz Komenda został w końcu uniewinniony, a na ławie oskarżonych zasiedli Ireneusz M. i Norbert B. Ten pierwszy bawił się na dyskotece w Miłoszycach, a drugi był tam ochroniarzem. Jeden i drugi nie przyznają się do winy. Jednak prokuratura jest pewna swego: o tym, że zrobili dziecku krzywdę świadczą dowody, w tym przede wszystkim DNA. Próbki pobrano z nasienia, które znaleziono na sukience dziewczynki. 

Co wydarzyło się w Miłoszycach? 15-letnia wtedy Małgosia bawiła się na dyskotece, witała Nowy Rok. Źle się czuła, być może za dużo wypiła alkoholu, a być może ktoś ją czymś odurzył.

W pewnym momencie została wyprowadzona na zewnątrz, a później zabrana za stodołę, kilkadziesiąt metrów od dyskoteki. Tam zwyrodnialcy (najprawdopodobniej było ich więcej niż dwóch, a prokuratura wciąż szuka uczestników zbrodni) brutalnie ją gwałcili, kopali, gryźli, a później - zakrwawioną zostawili na mrozie na pewną śmierć. Zwłoki zostały odnalezione nad ranem.  

Tragiczny finał firmowej imprezy. "Pobiłem Roberta na śmierć, bo chciałem go ukarać"