Bracia byli katowani przez całe życie. Malutki Piotruś zmarł. Partnerka chroniła zwyrodnialca

i

Autor: Shutterstock

Szokujące ustalenia

Bracia byli katowani przez całe życie. Malutki Piotruś zmarł. Partnerka chroniła zwyrodnialca

2025-02-20 13:08

Katował 1,5-rocznego Filipa i 3-miesięcznego Piotrusia przez całe ich krótkie życie. Młodszy z braci nie przeżył gehenny. Marcinowi G. grozi dożywocie. Matka dzieci też usłyszała zarzuty.

Przemków. Zarzutów dla zwyrodniałych rodziców 

Ta sprawa wstrząsnęła cała Polską. Prokuratura Rejonowa w Głogowie właśnie skierowała akt oskarżenia wobec rodziców Marcina G. i Moniki M. z Przemkowa, którzy znęcali się nad swoimi synami: 3-miesięcznym Piotrem oraz jego starszym bratem – 1,5-rocznym Filipem.

Koszmar wyszedł na jaw niemal rok temu, pod koniec lutego 2024 roku. Najpierw 3-miesięczny Piotruś trafił do szpitala w Głogowie z powodu – jak przekazali rodzice – zachłyśnięcia się mlekiem. W szpitalu nie zaobserwowano niepokojących objawów u dziecka, dlatego maluszek został wypisany. Niestety, nie na długo.

28 lutego ubr. Marcin G., gdy maluszek zaczął płakać, uderzył go z całej siły ręką w głowę. Efekt był straszny – cios spowodował złamanie obu kości ciemieniowych czaszki, co skutkowało zatrzymaniem krążenia i oddechu. Wówczas ponownie wezwano pogotowie, a zwyrodnialec przekazał ratownikom, że dziecko po podaniu kaszki nie mogło zaczerpnąć oddechu.

- Po przeprowadzeniu badań stwierdzono u chłopca przebyty uraz czaszkowo-mózgowy oraz zmiany niedokrwienne i niedotlenieniowe mózgu. Kolejne badania ujawniły, oprócz złamania kości ciemieniowych, obrzęk mózgu, który zazwyczaj powstaje po ciężkim urazie głowy – wyjaśnia Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Kolejne dni wyjaśniania sprawy nie pozostawiły wątpliwości, że urazy nie były efektem nieszczęśliwych zdarzeń.

Rodziców zatrzymano. Postawiono im zarzuty i tymczasowo aresztowano, a ustalenia śledczych jeżą włosy na głowie. Lista okropieństw, które musieli znosić bracia, jest długa i straszna - krzyczenie, popychanie, uderzanie dłonią i pięścią po głowie i plecach, kopanie w tułów, a także rzucanie o łóżko, jak też wielokrotne pozostawianie dzieci bez opieki.

- Ponadto w stosunku do młodszego syna rodzicom zarzucono także spowodowanie u chłopca złamanie żebra i kości czaszki, a także spowodowanie licznych zmian niedokrwiennych w mózgu, powstałych na skutek wcześniejszych uderzeń w głowę, co stanowiło chorobę realnie zagrażającą życiu – dodaje prok. Liliana Łukasiewicz.

20 maja 2024 r. doszło do najgorszego – Piotruś zmarł. Jego starszy, 1,5-roczny braciszek, ze względu na wielomiesięczne katowanie, zatrzymał się w rozwoju na poziomie dziecka sześciomiesięcznego.

Wstrząsające ustalenia śledztwa spowodowały, że prokurator zmieniał zarzuty dla obojga rodziców. 41-letni obecnie Marcin G. ostatecznie został oskarżony:

  • w odniesieniu do Filipa G. – o znęcanie, którego skutkiem było powstanie choroby realnie zagrażającej życiu i ciężkiej choroby długotrwałej, tj. czynu z art. 207 § 1a kk i art. 160 § 1 i 2 kk oraz art. 156 § 1 pkt 2 kk i art. 157 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk;
  • w odniesieniu do Piotra G. – o znęcanie, które doprowadziło do zgonu pokrzywdzonego w dniu 20.05.2024 r., a zatem o zabójstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, tj. o czynu z art. 207 § 1a kk i art. 160 § 1 i 2 kk oraz art. 156 § 1 pkt 2 kk i art. 157 § 1 kk oraz art. 148 § 2 pkt 3 kk w zw. z art. 11 § 2 kk.

Grozi im nawet dożywocie 

Ojcu chłopców grozi od lat 15 do dożywotniego pozbawienia wolności. Jak ustalono, mężczyzna - mimo wcześniejszego leczenia się z powodu choroby psychicznej - był poczytalny w momencie popełnienia przestępstwa.

Matka dzieci - 36-letnia Monika M. - została oskarżona o znęcanie nad chłopcami, zaniedbywanie ich potrzeb rozwojowych oraz pozostawianie ich bez opieki. Ponadto usłyszała zarzuty dotyczące tego, że nie tylko reagowała na bestialstwo ojca dzieci, ale także chroniła go przed służbami czy pracownikami służby zdrowia.

- Badania psychiatryczne wykazały, że oskarżona czynów tych dopuściła się mając w stopniu znacznym ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i kierowania postępowaniem, a zatem w stanie ograniczonej poczytalności – przekazała Liliana Łukasiewicz z legnickiej prokuratury.

Kobiecie grozi taka sama kara jak jej partnerowi, sąd może jednak zastosować wobec Moniki M. nadzwyczajne złagodzenie kary. W tym przypadku może top być kara więzienia od 5 do 15 lat.

Biła dzieci butelką po głowie

Marcin G. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Ostatecznie złożył wyjaśnienia, w których obciążał odpowiedzialnością partnerkę Monikę M.

Monika M. przesłuchana w charakterze podejrzanej także nie przyznała się do popełnienia zarzuconych jej przestępstw. Potem potwierdziła tylko dawanie klapsów i... bicie dzieci butelką po głowie.

- Wyjaśniła też, że Marcin G. używał przemocy wobec niej i dzieci. Podała, że partner bił dzieci z pięści i z „plaszczaka”, a co do młodszego syna, że przyciskał jego głowę do poduszki, a także często brał go w obie ręce, podnosił i potrząsał obiema rękami trzymając przed sobą i rzucał nim o łóżko „jak worek”, a starszego popychał, przesuwał i kopał – zakończyła rzecznika prokuratura.

W oddzielnym postępowaniu toczy się śledztwo dotyczące ewentualnego niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy policji, kuratorów sądowych, a także przez pracowników samorządowych w gminie Przemków. Śledczy muszą ustalić, jak to się stało, że nikt nie zauważył, że w rodzinie katowany był najpierw jeden chłopiec, a później dwóch. Trwało to przez półtora roku, czyli przez całe życie obu braci.

Znęcał się nad narzeczoną, która była w dziewiątym miesiącu ciąży