Takie wizje mieli Bezpartyjni jeszcze kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Chcieli powtórzyć sukces z Dolnego Śląska, gdzie wyborów samorządowych co prawda nie wygrali, ale na skutek porozumień rządzą województwem, mając u boku PiS.
Dlatego ówczesne marzenia działaczy miały jakieś zaczepienie w rzeczywistości. - Nawet ustaliliśmy, kto będzie premierem. Postawiliśmy na Darka – mówi nam jeden z Bezpartyjnych. - Chciał, żeby tak do niego się zwracać. „Panie premierze”. Podobało mu się to.
Stasiak to obecnie urzędnik ze Ścinawy, o którym jest w tym tygodniu głośno z uwagi na jego bajeczne wynagrodzenie. Z samego ścinawskiego urzędu inkasuje ponad 300 tys. zł rocznie, a grubo ponad 100 tys. zarabia m.in. zasiadając w radach nadzorczych. Jest nazywany "baronem".
Polecany artykuł:
Mimo, że BS w wyborach ostatecznie się skompromitowali i nie zdobyli nawet podpisów wymaganych do wystawienia listy krajowej, to część działaczy nadal mówi do niego „panie premierze”. Co się odwlecze to nie uciecze? - To byłoby niesamowite, gdybym pojechał do prezesa Jarosława Kaczyńskiego i powiedział: wasz prezydent, nasz premier – żartuje Stasiak.
Zapewnia, że jego ugrupowanie nie powiedziało ostatniego słowa!