Wrocławskie stowarzyszenie Ekostraż jest jedną z niewielu wrocławskich organizacji, zajmujących się pomocą zwierzętom, która ma telefon alarmowy czynny przez całą dobę. Dyżurujących pod telefon osób nie zaskoczyło więc specjalnie, gdy w czwartek wieczorem (3 marca) odebrali zgłoszenie o błąkającym się po mieście zwierzęciu. Bardziej zaskakująca była natomiast sama treść zgłoszenia – otóż w pobliżu baru Koko na wrocławskich Krzykach miał grasować „krwiożerczy i agresywny krokodyl”.
ZOBACZ TEŻ: We Wrocławiu pojawią się znaki ostrzegające przed… jeżami
Choć informacja o grasującym we Wrocławiu krokodylu mogła budzić zdziwienie, to w sytuacji, gdy coraz więcej osób hoduje w miastach egzotyczne zwierzęta, zgłoszenie należało potraktować poważnie. Istniała bowiem szansa, że krokodyl mógł uciec z jakiejś prywatnej hodowli.
Przygotowani na najgorsze, aktywiści z Ekostraży, bez zbędnej zwłoki udali się we wskazane miejsce. I choć na miejscu faktycznie zastali krokodyla, to z pewnością nie takiego jakiego się spodziewali.
- Przygotowani na najgorsze, łącznie ze śmiercią w zębach krokodyla, ze zdumieniem stwierdziliśmy, że krokodyl jest tylko sztuczną figurką - napisali przedstawiciele Ekostraży na swoim profilu na Facebooku. - Post wrzucamy na rozluźnienie tego ciężkiego czasu, bez spiny, bo sami umarliśmy ze śmiechu. I nie, nie wiemy jak można pomylić sztucznego krokodyla z żywym zwierzęciem.
Czy to był tylko głupi żart, czy ktoś faktycznie pomylił sztucznego minikrokodyla z krwiożerczym gadem – tego pewnie się nie dowiemy.