30-latka z udarem godzinami czekała na transport. Pomoc przyszła za późno

i

Autor: Shutterstock

Dramat na Dolnym Śląsku

30-latka z udarem godzinami czekała na transport. Pomoc przyszła za późno

2025-04-15 12:09

30-letnia Patrycja zmarła po udarze krwotocznym, a jej ojciec twierdzi, że przyczyną tragedii był brak karetki w szpitalu w Świdnicy. Gdy liczyła się niemal każda minuta, nie miał kto zawieźć kobiety do innej placówki, gdzie mogła liczyć na odpowiednią pomoc.

Wrocław SE Google News

Śmierć 30-latki po udarze. Wstrząsająca relacja ojca

30-letnia Patrycja zemdlała 27 marca w swoim domu w Piławie Górnej. Po przewiezieniu do szpitala w Świdnicy okazało się, że przyczyną omdlenia był udar krwotoczny. By pomóc kobiecie, konieczne było przewiezienie jej do innego szpitala. Wtedy wydarzyło się coś, co trudno zrozumieć – choć liczyła się każda minuta, nie było czym przewieźć pacjentki. Pan Albert, ojciec kobiety, opowiedział redakcji Kontakt24 o wstrząsających okolicznościach śmierci córki.

- Poinformowali nas, że tak nie powinno być, ale nie znaleźli transportu dla mojej córki, odmówiono też śmigłowca. Nawet padła sugestia, że jeden z lekarzy zawiezie ją autem do Wałbrzycha. Nie chcąc tracić czasu, zaproponowałem, że zawiozę ją swoim samochodem. Nie dostałem na to zgody. Usłyszałem za drzwiami, jak dwóch lekarzy rozmawia między sobą i wymieniają pomysł zamówienia taksówki. Byłem w takim szoku, nadal nie dowierzam – powiedział TVN 24 pan Albert.

Wolna karetka miała być dopiero za półtorej godziny, więc mężczyzna ma własną rękę szukał pomocy. Wszędzie odbijał się od ściany. Ostatecznie pani Patrycja po ok. czterech godzinach od omdlenia trafiła do szpitala w Wałbrzychu. Tutaj jednak również nie znalazła pomocy.

- Tam powiedziano nam, że na nas czekali, ale przyjechał do nich pacjent z wylewem i będziemy musieli czekać na swoją kolej, cztery do pięciu godzin. Zaczęto szukać dla nas innego szpitala. Trwało to 40 minut. Lekarz dał nam do zrozumienia, że to wygląda źle, bo długo leżała w Świdnicy. Po około sześciu godzinach od omdlenia trafiliśmy do wrocławskiego szpitala przy ulicy Borowskiej – powiedział mężczyzna TVN 24.

Życia młodej kobiety nie udało się już uratować. Za zgodą rodziny jej organy trafiły do osób czekających na przeszczepy. Dzięki niej żyje kilka osób.

Ojciec kobiety wciąż nie może jednak uwierzyć, że doszło do takiej sytuacji. - To patologiczna sytuacja. Gdyby córka sprawnie została przetransportowana do Wałbrzycha lub Wrocławia, pewnie byłaby nadal z nami – zakończył w rozmowie z TVN24.

Szpital w Świdnicy odpowiada na zarzuty

Grzegorz Kloc, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego „Latawiec” w Świdnicy, w odpowiedzi na pytania redakcji Kontakt24, zastrzegł, że ze względu na tajemnicę lekarską nie może informować o szczegółach leczenia pacjentów. Zapewnił jednak, że wszelkie zgłaszane nieprawidłowości są weryfikowane, a w tej sprawie wszczęto wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.

Kloc podkreślił, że szpital posiada umowy z wykwalifikowanymi jednostkami realizującymi transport medyczny, jednak „sytuacje niedostępności transportu w czasie wymaganym w umowie nie należą do częstych i zawsze w takim przypadku Szpital stara się zorganizować alternatywny transport”. Zaznaczył, że w przypadku pani Patrycji szpital wykorzystał wszystkie dostępne możliwości, a opóźnienie wynikało z "przyczyn niezależnych od nich".

Według informacji przekazanych przez szpital, kobieta miała trafić do szpitala w Wałbrzychu po 2 godzinach i 18 minutach od przybycia na SOR w Świdnicy. Zanim to nastąpiło, oddział zapewnił 30-latce „diagnostykę, stabilizację funkcji życiowych i wczesne leczenie”.

Wojewoda powiadomi NFZ i zleci kontrolę

Tymczasem, jak przekazał Radiu Eska Tomasz Jankowski, rzecznik prasowy Wojewody Dolnośląskiego, System Państwowego Ratownictwa Medycznego, który nadzorowany jest przez wojewodę, zadziałał prawidłowo i zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. - Pacjentka została przetransportowana z miejsca zamieszkania do szpitala właśnie przez systemowy zespół ratownictwa medycznego (ZRM). Zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym, na tym etapie kończy się rola systemu PRM. W momencie przyjęcia pacjentki do szpitala, to podmiot leczniczy odpowiada za stan zdrowia pacjentki. Ponadto szpital ma obowiązek zapewnić jej dalszą diagnostykę, leczenie, a także w razie konieczności, transport do innej placówki - powiedział.

Jak podkreślił, ZRM nie jest uprawnione do realizacji transportów między szpitalami. Rzecznik zaznaczył również, że to nie pierwszy przypadek w ostatnich tygodniach, w którym świdnicki szpital ma trudności z zapewnieniem transportu medycznego. - W związku z tym wojewoda dolnośląski powiadomi o sprawie Narodowy Fundusz Zdrowia, który finansuje świadczenia realizowane przez szpitale, a dodatkowo zleci kontrolę w placówce, mającą na celu wyjaśnienie przyczyn niewywiązania się z obowiązków wobec pacjentki – przekazał Esce Tomasz Jankowski.

Strzelanina w Prusicach. Wstrząsające okoliczności zbrodni