Aborcja w Oleśnicy pod lupą prokuratury

i

Autor: Shutterstock

Prokuratura bada sprawę

Aborcja w 9. miesiącu budzi ogromne emocje. „Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

2025-04-11 13:56

W szpitalu w Oleśnicy doszło do aborcji w 9-miesiącu ciąży. Sprawa budzi tak wielkie kontrowersje, że zainteresowała się nią prokuratura. To jednak historia wstrząsająca na wielu poziomach.

Wrocław SE Google News

Aborcja w 9.miesiącu ciąży pod lupą prokuratury

Felek nie był planowanym dzieckiem Anity i Macieja (wszystkie imiona nadane zostały przez Wyborczą, która opisała wstrząsającą historię), ale gdy okazało się, że kobieta jest w ciąży, nie posiadali się ze szczęścia. Niczym nie zmącona radość trwała do ok. 20. tygodnia, kiedy okazało się, że płód ma poważne wady. Na początku lekarze zapewniali, że nie jest to nic szczególnie poważnego.

Po pogłębionych badaniach okazało się, że dziecko ma wrodzoną łamliwość kości. Jeszcze na początku października 2024 roku kobieta miała usłyszeć, że to „wada w najlżejszej postaci”. - Felek będzie normalnie chodził do przedszkola, potem do szkoły. O chorobie może nawet nikt nie wiedzieć, tak szybko będą zrastały się kości. Musimy tylko na niego bardziej uważać, bo będzie podatny na złamania – Anita na łamach Wyborczej przytacza słowa jednej z lekarek.

Kolejne wizyty, kolejne diagnozy, często nie do końca spójne. Jeszcze w 34. tygodniu kobieta myślała, że jej dziecko ma niegroźną wadę. Jak wyznała, przez przypadek dowiedziała się, że jest bardzo źle, gdy studenci towarzyszący prof. dr hab. n. med. Piotrowi Sieroszewskiemu, kierownikowi Kliniki Medycyny Płodu i Ginekologii UM w Łodzi, zaczęli komentować badania USG (profesor temu zaprzecza – poniżej jego oświadczenie).

Anita przyznała, że kolejna lekarka powiedziała jej wprost, że „ciężką wadę widać gołym okiem. - Jej zdaniem, była widoczna już w 20. tygodniu, kiedy kierowano mnie na amniopunkcję. I to nie żadne wygięcia nóżek, tylko złamania, które się zrosły. Nie wiadomo, czy dziecko w ogóle przeżyje poród - wspomina kobieta na Wyborczej.

Kolejne dni to był koszmar. Kobieta zaczęła rozważać aborcję. Poprosiła o konsultację psychologiczną i została zawieziona do szpitala psychiatrycznego. Wydawało się, że jest już nieco lepiej, wróciła na ginekologię, a następnego dnia z samego rana znów trafiła do szpitala psychiatrycznego. Gdzie, wbrew jej woli, zatrzymano ją na trzy dni w izolatce! Powodem miał być myśli samobójcze. Anita zaprzecza - nigdy ich nie miała, co podczas pierwszej konsultacji na oddziale psychiatrycznym potwierdziła badająca ją lekarka.

Ostatecznie, po powrocie na ginekologię, kobieta złożyła wniosek „o udzielenie gwarantowanego świadczenia opieki zdrowotnej w postaci przerwania ciąży z uwagi na występowanie zagrożenia dla jej zdrowia fizycznego i psychicznego”. Lekarze zgodzili się na zakończenie ciąży, ale nie powiedzieli pacjentce, że chodzi o… poród poprzez cesarskie cięcie.

Anita opuściła szpital w Łodzi. Trafiła do lecznicy w Oleśnicy, znanej z wykonywania legalnej aborcji. Przed podjęciem ostatecznej decyzji konsultowała się z kolejnymi medykami, w tym ginekologiem i genetykiem spoza szpitala. - Zdecydowanie wykluczył „lekką postać wady”. Nie miał wątpliwości, że nasze dziecko będzie poważnie niepełnosprawne. Może nie oddychać samodzielnie, a przy kosztownej terapii, ma szansę na wózek. Wymieniał kolejne wady Felka, a ja się zastanawiałam, dlaczego nikt mi o nich nie powiedział wcześniej. Byłam już pewna, że Felka czeka życie pod respiratorami, najpewniej w pozycji leżącej – przyznała Anita na łamach Wyborczej.

Do zabiegu doszło pod koniec października 2024 roku.

Po ukazaniu się tekstu na wyborcza.pl, sprawa nabrała rozgłosu. Organizacje pro-life oraz prawicowe media piszą o morderstwie w szpitalu w Oleśnicy. Miejscowa prokuratura rejonowa – mimo że nie wpłynęło zawiadomienie - wszczęła śledztwo, żeby zbadać okoliczności sprawy. Śledczy m.in. sprawdzają dokumentację medyczną. Postępowanie prowadzone jest pod kątem art. 152 Kodeksu karnego par. 3, który mówi o przerwaniu ciąży w przypadku osiągnięcia przez płód zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety.

Oświadczenie prof. dr hab. n. med. Piotra Sieroszewskiego

Oświadczenie w sprawie artykułu Gazety Wyborczej p. red. Pauliny Nodzyńskiej zawierającego nieprawdziwe i lub nieścisłe treści.

1. Nie byłem lekarzem prowadzącym panią Anitę w ciąży ani nie wykonywałem u niej diagnostyki prenatalnej.

2. Nie jest prawdą, że pani Anita dowiedziała się o wadzie płodu od studentów medycyny.

3. Ciąża pani Anity była prowadzona przez lekarza spoza naszej Kliniki

4. Pani Anita przebywała łącznie 3 dni w naszej Klinice. Pani Anita została przyjęta do naszej Kliniki w Łodzi w zaawansowanej, 35 tygodniowej ciąży z już postawionym rozpoznaniem: wrodzona łamliwość kości u płodu, zdiagnozowaną w Zakładzie Genetyki CKD

5. Wrodzona łamliwość kości jest wadą, przy której dzieci są sprawne intelektualnie i istnieje leczenie celowane tej wady, bez potrzeby terapii eksperymentalnej.

6. Nasza Klinika jest ośrodkiem referencyjnym dla kobiet ciężarnych z łamliwością kości u dzieci i ściśle współpracuje z kliniką zaburzeń metabolicznych UM w Łodzi.

7. Nie jest prawdą, że lekarze „zbyli panią Anitę”. Po przyjęciu pacjentki, w trakcie konsylium z genetykiem i neonatologiem otoczyliśmy panią Anitę opieką i wsparciem oraz zaproponowaliśmy rozwiązanie przez cięcie cesarskie z dalszym, wysokospecjalistycznym leczeniem dziecka w Klinice Pediatrii.

8. Pani Anita wyraziła zgodę na przedstawiony plan leczenia, jednakże po 2 dobach pobytu załamała się psychicznie (co jest w pełni zrozumiałe w sytuacji stresowej). Miała proponowane wsparcie z naszej strony, ale odmówiła pomocy psychologicznej.

9. Była skonsultowana przez lekarzy psychiatrów, którzy zalecili kolejną konsultację w razie pogarszania się jej stanu psychicznego. Następnego dnia pani „Anita” przekazała lekarzom dyżurnym położnictwa własnoręczny list świadczący o jej skrajnym załamaniu psychicznym, wskazujący na zamiar popełnienia samobójstwa.

10. W związku z tym odbyła się niezwłoczna konsultacja psychiatryczna, w trakcie której lekarze dyżurni psychiatrii po badaniu postanowili pozostawić ją do leczenia zamkniętego w Klinice Psychiatrii (ze względu na jej zły stan psychiczny grożący samobójstwem).

11. Oświadczam, że nie miałem nic wspólnego z decyzją lekarzy psychiatrów opiekujących się panią Anitą o leczeniu a zwłaszcza o przymusowym izolowaniu jej w trakcie leczenia psychiatrycznego. Taka decyzja leży wyłącznie w kompetencji lekarza psychiatry. Decyzja psychiatrów o izolacji była motywowana wyłącznie jej złym stanem psychicznym (myśli samobójcze) a nie zamiarem odmowy przerwania ciąży.

12. Po 2 dniach zostaliśmy poproszeni o następną konsultację położniczą ciąży. W trakcie kolejnego konsylium Pani Anita wręczyła nam pismo napisane przez adwokata fundacji FEDERA z żądaniem „indukcji asystolii płodu” (czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie igły do jego serca z podaniem chlorku potasu).

13. Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym.

14. Oznacza to, że zaproponowaliśmy pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia.

15. Postępowaliśmy zgodnie z obowiązującym prawem, które nie zezwala na uśmiercanie płodu w trzecim trymestrze ciąży (tym bardziej, że mieliśmy do czynienia z dzieckiem zdolnym do życia). 16. Nasza decyzja nie była podyktowana subiektywnymi przekonaniami personelu medycznego czy też uprzedzeniami do kobiet, lecz obiektywną sytuacją prawną a przede wszystkim możliwością sprawdzonej i stosowanej terapii pourodzeniowej.

17. Podkreślam, że Pani Anita była traktowana z empatią i szacunkiem, badana przez najlepszych specjalistów oraz informowana wyczerpująco o dalszym leczeniu.

18. Rozumiem, że stres wynikający z tak trudnej sytuacji emocjonalnej doprowadził do załamania psychicznego pacjentki. Uszanowaliśmy także brak akceptacji pani Anity do naszej propozycji leczenia, w związku z czym po ustabilizowaniu stanu psychicznego została wypisana ze szpitala CKD UM w Łodzi.

Przestrzec inne kobiety 

Jak przyznała Anita na łamach Wyborczej, zdecydowała się opowiedzieć swoją historię, by przestrzec inne kobiety. - Żadna nie powinna przeżywać tego, co ja. Człowiek z ulicy nie wie, jak postępować w takiej sytuacji, do kogo się zwrócić, do czego ma prawo. Jesteś zagubiona, właśnie się dowiedziałaś, że będziesz miała chore dziecko, a zostajesz z tym wszystkim sama. I jeszcze przypiszą ci niezdolność do samodzielnego myślenia, zamkną w izolatce. Personel medyczny odwróci się od ciebie, bo takie ma przekonania - zaznacza.

Strzelanina w Prusicach. Wstrząsające okoliczności zbrodni