Straszne!

Zabił dzieci i teściową! Nowe fakty na temat tragedii w Prusicach

2025-04-10 13:24

W podwrocławskich Prusicach doszło do wstrząsającej tragedii. Adam Sz., funkcjonariusz służby więziennej, zabił swoją teściową i 5-letnią córkę, a postrzelony 9-letni syn zmarł w szpitalu. Na jaw wychodzą nowe okoliczności makabrycznej, potrójnej zbrodni.

Wrocław SE Google News

Gdzie szukać pomocy w sytuacjach kryzysowych?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys bądź masz myśli samobójcze, zwróć się do dyżurujących psychologów i specjalistów. Gdzie możesz szukać pomocy?

  • Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111
  • Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych: 116 123
  • Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 121 212
  • Wsparcie dla osób po stracie bliskich - będących w żałobie: 800 108 108
  • Tumbo Pomaga - pomoc dzieciom i młodzieży w żałobie: 800 111 123
  • Strona internetowa pokonackryzys.pl

W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, koniecznie zadzwoń na numer alarmowy 112.

Zbrodnia w Prusicach. Na jaw wyszły nowe fakty

W miniony wtorek, 8 kwietnia, odbył się pogrzeb Kingi, Juliana i ich babci, którzy zostali z zimną krwią zamordowani pod koniec marca w Prusicach. Zostali pochowani w Wieruszowie, skąd pochodzi mama dzieci. Tymczasem na jaw wychodzą nowe, wstrząsające okoliczności strasznej tragedii, która rozegrała się piątek, 28 marca, wieczorem.

Jak wynika z ustaleń Wyborczej Wrocław, Adam Sz. regularnie awanturował się w domu, szczególnie po alkoholu. Żona bała się mężczyzny, w końcu złożyła pozew o rozwód. W połowie marca odbyła się pierwsza rozprawa, a wszystko wskazywało na to, że małżonkowie doszli do porozumienia. Kobieta z dziećmi miała zostać w ich domu, a dla 51-latka kupiono mieszkanie. Miał się wyprowadzić do świąt wielkanocnych.

Wydawało się, że sytuacja się normalizuje, a mieszkanka Prusic – za namową znajomych – wybrała się na kilkudniową wycieczkę zagraniczną, by uspokoić zszargane nerwy. Jej matka obiecała zaopiekować się dziećmi. Jeszcze przed powrotem, seniorka zaalarmowała córkę, że Adam jest pijany i się awanturuje. Po powrocie żony awantura przybrała na sile. Kobieta, bojąc się o siebie i dzieci, zadzwoniła na policję.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wyborcza, po tym telefonie Adam Sz. poszedł po broń. Miał pozwolenie na broń myśliwską i kolekcjonerską, trzymał je w domu. Najpierw zastrzelił teściową, a potem poszedł na górę domu, do pokoju dzieci. Tutaj schroniła się żona wraz z przerażonymi Kingą i Julkiem. Właśnie wtedy 51-latek miał krzyknąć do żony „będziesz cierpiała”, następnie odciągnął dziewczynkę i chłopca od matki i oddał do nich strzały. Po wszystkim strzelił do siebie.

71-letnia kobieta i 5-letnia dziewczynka zginęły na miejscu, 9-letni chłopiec trafił do szpitala, ale – mimo wysiłków lekarzy – jego życia nie udało się uratować. Przeżył natomiast napastnik. W ciężkim, ale stabilnym stanie, przebywa w szpitalu.

Miał skrajne opinie współpracowników

Prokuratura oskarżyła mężczyznę o potrójne zabójstwo. Trwa śledztwo, ale wciąż nie ma odpowiedzi, dlaczego Adam Sz. sięgnął po broń, a przede wszystkim – czy można było uniknąć tragedii.

Mężczyzna był funkcjonariuszem służby więziennej od 17 lat, dowodził Grupie Interwencyjnej Służby Więziennej, nazywanej „Atandą". To jednostka specjalna wykorzystywana m.in. do tłumienia buntów czy interwencji wobec nieposłusznych osadzonych.

- Praca w grupie interwencyjnej jest szczególna. Oni nigdy nie wiedzą, kiedy i gdzie zostaną wezwani. A jak jest wezwanie, to trzeba jechać. W takiej robocie nie ma miejsca na normalne życie rodzinne - mówi strażnik więzienny, rozmówca Ewy Wilczyńskiej z Gazety Wyborczej Wrocław.

Wśród współpracowników Adam Sz. miał skrajne oceny. Z jednej strony miał być miły dla kolegów, z drugiej mało kto chciał z nim pracować, bo miał opinię nerwowego, nieprzyjemnego, a nawet agresywnego. - Według mnie on był życzliwy dla tych, którzy wiedzieli o jego romansach – tłumaczy informator Wyborczej.

Teraz wszystkie okoliczności strasznej tragedii będą musiały być wyjaśnione przez śledczych.

Strzelanina w Prusicach. Wstrząsające okoliczności zbrodni