Marsz narodowców 2022 we Wrocławiu
W piątek, 11 listopada, około godz. 17 spod Dworca Głównego PKP ruszył marsz narodowców organizowany pod hasłem „Polak w Polsce gospodarzem”. Wzięło w nim udział około 4 tysięcy osób. Na czele marszu uczestnicy nieśli początek długiej, biało-czerwonej flagi. Wiele osób trzymało również flagi narodowe, a także pochodnie. Nie było natomiast rac, które mogłyby być powodem rozwiązania zgromadzenia.
W marszu nie szedł Jacek M., były ksiądz, jeden z jego organizatorów, który został kilka godzin przed startem pochodu zatrzymany przez policję. – Policjanci, mając na uwadze bieżące ustalenia i informacje o mogących wystąpić zagrożeniach, na podstawie art. 15 punkt 1 ustęp 3 Ustawy o Policji, podjęli decyzję o zatrzymaniu Jacka M. Czynności te są obecnie kontynuowane – powiedział Łukasz Dutkowiak, rzecznik dolnośląskiej policji.
Tłum - idący w kierunku Ostrowa Tumskiego - skandował różne hasła, między innymi „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści” czy „Polak w Polsce gospodarzem”. Nie brakowało również haseł antyukraińskich, jak choćby „Ukrainiec nie jest moim bratem”, a także innych, m.in. „Tu jest Polska, a nie Polin”.
Pojawiła się nawet koncepcja, by zmienić trasę i iść pod komendę policji, gdzie przebywa były ksiądz. Marsz jednak zgodnie z planem skierował się na Ostrów Tumski. Nie brakowało natomiast okrzyków „Jacek M., jesteśmy z tobą” czy "Uwolnić Jacka".
Po dojściu na Ostrów Tumski kilka osób odpaliło race, szybko jednak zostały zgłoszone. Po chwili oczekiwania na nagłośnienie rozpoczęły się przemówienia. Wtedy rozpoczął się festiwal nienawistnych, antyukraińskich teksów. Zgromadzenie zakończyło się ok. godz. 18.15. Część uczestników udała się później pod komendę policji, gdzie miał przebywać Jacek M.
Przypomnijmy, że marsz narodowców we Wrocławiu odbył się pod specjalnym nadzorem służb. Niebo nad miastem zostało zamknięte na kilka godzin, obowiązuje również całkowity zakaz noszenia broni.