Roman Furmaniak, prezes Fundacji Śląski Pomost, uważa że w zamku w Roztoce Niemcy schowali gigantyczny skarb. Uciekający przed Armią Czerwoną naziści mieli tam ukryć 28 ton złota i kosztowności. Roman Furmaniak wskazuje nawet dokładne miejsce, w którym ma znajdować się skarb. To zamkowa studnia. To tam, jak twierdzi, ukryto kosztowności, a następnie studnię wysadzono w powietrze.
Skąd to wszystko wiadomo? Z zapisków Michaelisa, czyli niemieckiego zbrodniarza, który w swoim pamiętniku dokładnie wskazał, gdzie ukryto skarb. Po latach córka Niemca (Michaelis to najpewniej pseudonim) przekazała zeszyt fundacji.
Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Chcemy sprawdzić, czy zapiski są autentyczne - mówi Anna Bocian, rzeczniczka resortu.
W ministerstwie słyszymy, że liczą na spotkanie z przedstawicielami fundacji, którzy przekażą pamiętnik do badań. Co prawda już dwa razy doszło do rozmów pomiędzy stronami, ale zapiski nie zostały jeszcze przekazane ministerstwu. - Możemy to zrobić w każdej chwili. Czekamy jednak na pismo od resortu, w którym wskazany zostanie dokładny termin takiego spotkania - mówi Roman Furmaniak, prezes fundacji.
Tłumaczy, że nie może tak po prostu pojechać z rękopisem do Warszawy, ponieważ taka wyprawa jest bardzo ryzykowna. - Musimy się do tego przygotować. Zapiski są bardzo cenne, trzeba np. wynająć ochronę. Dlatego też tak ważne dla nas jest to, aby urzędnicy formalnie skontaktowali się z nami i ustalili szczegóły spotkania - mówi nam prezes Furmaniak.