Po 22 latach pociągi ponownie pojechały z Wrocławia do Świdnicy przez Sobótkę. Trasa cieszy się dużą popularnością podróżnych, z pewnością mniej zadowoleni są zmotoryzowani, którzy muszą – zwłaszcza w godzinach szczytu – pokonywać nowe przejazdy kolejowe, przy ulicach Zwycięskiej i Bardzkiej. Od 13 czerwca doszło bowiem już do kilkunastu awarii rogatek, które jeszcze bardziej zakorkowały i tak już zatłoczone ulice na południu Wrocławia.
ZOBACZ TEŻ: Skok na SKOK w Strzelinie. Z bronią w ręku sterroryzował kasjerkę
Niestety, kierowcy sami są sobie winni, przynajmniej ci, którzy łamią przepisy drogowe na przejazdach kolejowych. - Do tej porty kierowcy spowodowali 16 awarii rogatek na trasie kolejowej 285 – powiedział nam w środę, 22 czerwca, Radosław Śledziński z biura prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Nie za każdym razem dochodzi do fizycznego uszkodzenia rogatek przez kierowców, którzy jadą mimo opadającego szlabanu czy wręcz wtedy, kiedy jest on już opuszczony. Wystarczy, że kierowca zatrzyma się w czerwonej strefie na przejeździe kolejowym, a włączy się system bezpieczeństwa. Wtedy na miejscu musi pojawić się ekipa PKP PLK, żeby naprawić rogatki. - Średni czas interwencji wynosi około godziny. Zależy on oczywiście od tego, z jakim rodzajem uszkodzenia mamy do czynienia – dodał Radosław Śledziński.
Przedstawiciel PKP PLK wyjaśnił, że na obu ulicach są przejazdy kategorii B. To nowoczesna infrastruktura, która zamyka przejazd – włącza sygnalizację i opuszcza szlabany – automatycznie, gdy zbliża się pociąg. - Dzięki temu mamy maksymalne bezpieczeństwo w najkrótszym możliwym czasie. Całkowite zatrzymanie ruchu nie trwa dłużej niż 2 minuty – dodał.
- Oba przejazdy są bardzo dobrze, zgodnie z przepisami, zabezpieczone i oznakowane. Gdyby kierowcy nie łamali przepisów ruch drogowego w tych miejscach, praktycznie nie dochodziłoby do awarii – powiedział Radosław Śledziński.
Niestety, łamanie przepisów jest tutaj nagminne. Kierowcom, którzy stoją w korkach, puszczają nerwy i często, narażając się na ogromne niebezpieczeństwo, wjeżdżają za szlabany, mimo że nie mogą opuścić przejazdu, albo jadą mimo opadających szlabanów. Wtedy o tragedię nie trudno. Na szczęście nie doszło jeszcze do najgorszego. Do awarii, które skazują nawet przepisowo jadących kierowców na stanie w potężnych korkach, dochodzi nazbyt często.
Za każdym razem, gdy dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, na miejsce kierowane są patrole drogówki. Mundurowi kierują ruchem, by choć trochę rozładować zatory. Na celownik biorą również niesfornych kierowców, ale także rowerzystów i pieszych. Każdy z nich może dostać mandat w wysokości 2000 zł za wejście na przejazd przy włączonym czerwonym świetle czy opuszczonych szlabanach, czy wjeździe na przejazd, gdy nie można go opuścić.
Co ciekawe, na miejsce swoich pracowników nadzoru ruchu wysłało wrocławskie MPK. - Dlatego na prośbę prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka nasze służby nadzoru ruchu będą dbały o sprawny ruch pojazdów w obrębie przejazdów kolejowych przy ulicach Zwycięskiej i Bardzkiej. Będziemy tam obecni w najbliższych dniach od 7.00 do 9.00 i od 15.00-17.00 – napisał na facebooku Krzysztof Balawejder, prezes MPK.
Tymczasem Elżbieta Urbanek, dyrektorka Departamentu Infrastruktury i Transportu Urzędu Miejskiego Wrocławia, wysłała do PKP PLK pismo w sprawie m.in. „sposobu w jaki system sterowania reaguje na wystąpienie uszkodzenia rogatek, a konkretnie brak informacji dla kierujących o awarii systemu oraz długi czas przywracania trybu normalnej pracy sygnalizacji”.
Według urzędniczki miasto nie jest w stanie zaakceptować rozwiązań, które „powodują całkowite blokowanie funkcjonowania podstawowego układu komunikacyjnego miasta na czas konieczny do reakcji służb kolejowych”. Dlatego władze Wrocławia chciałby pilnego rozwiązania problemu, choćby zdalnego resetowania pracy systemu i wyświetlania komunikatu dla kierowców o uszkodzonych rogatkach.
Zapytany o pismo z miasta Radosław Śledziński przekazał nam, że odpowiedź najpierw pozna nadawca, czyli miejscy urzędnicy. - Pamiętajmy, że wszystkie te zdarzenia wynikają z faktu, że kierowcy nie stosują się do przepisów ruchu drogowego. Gdyby nie to, nie byłoby problemów na wspomnianych przejazdach – dodał.
Nie brakuje również głosów, że pomóc w sytuacji mogłaby korekta cykli sygnalizacji świetlnej w okolicy.