Bandzior, który był poszukiwany listem gończym do odbycia kary sześciu miesięcy więzienia za oszustwa, nawoływał w umieszczonych w internecie filmach do mordowania funkcjonariuszy. - Będziecie zlikwidowani. Jesteście po prostu do wycięcia - mówił na nagraniach.
Dlatego w momencie, gdy w piątek, 1 grudnia wieczorem został zatrzymany, powinno się go dokładnie przeszukać. Dlaczego więc nie znaleziono przy nim broni czarnoprochowej? To ma wyjaśnić postępowanie policyjne. - Decyzją Komendanta Wojewódzkiego Policji został powołany zespół, w skład którego weszli najbardziej doświadczeni dolnośląscy policjanci, między innymi z komórek kryminalnych, konwojowych, szkoleniowych, doborowych. Chcemy jak najbardziej szczegółowo móc wyjaśnić, odtworzyć przebieg tego zdarzenia i wyciągnąć jak najbardziej szerokie wnioski - tłumaczy rzecznik prasowy dolnośląskiej policji Łukasz Dutkowiak. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że sposób prowadzenia konwoju przez policjantów wyglądał następująco: jeden z nich siedział za kierownicą samochodu, drugi natomiast jechał z tyłu razem z osobą przewożoną – dodaje.
Na podstawie nagrań z monitoringu wiadomo również, że w momencie, gdy Maksymilian F. wsiadał do radiowozu miał założone kajdanki. Później jednak zdołał się z ich wyswobodzić. Kiedy został zatrzymany po całonocnej obławie nie miał ich na rękach ani przy sobie. Mężczyźnie za podwójne usiłowanie zabójstwa grozi teraz dożywocie.
Polecany artykuł: