Dyrektor Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej (DOT) w rozmowie z PAP wskazał na dwa oblicza popowodziowych problemów branży turystycznej na Dolnym Śląsku. Pierwszy dotyczy przedsiębiorców i atrakcji turystycznych w pięciu ze 169 dolnośląskich gmin. To przede wszystkim wschodnia cześć powiatu kłodzkiego – Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie czy Bystrzyca Kłodzka.
- To region bardzo rozwinięty turystyczne. W tych pięciu gminach problemy mają wszyscy przedsiębiorcy z branży turystycznej. Ale nie chodzi tylko o miejscowości zniszczone przez powódź, ale również takie, w których nie było wielkiej wody, ale trudno tam dojechać, ponieważ drogi są podniszczone – na przykład takie głosy płyną od przedsiębiorców z miejscowości Bolesławów koło Stronia - powiedział Feiga. Dodał, że ci przedsiębiorcy obawiają się, że nie otrzymają pomocy, bo ich pensjonaty nie ucierpiały, ale nie mają gości, bo nie można do nich dojechać.
Polecany artykuł:
Turyści omijają nawet te miejsce, gdzie nie było powodzi
W najgorszej sytuacji są oczywiście właściciele agroturystyk czy pensjonatów położonych w dolinach rzek, które w ubiegłym tygodniu wystąpiły z koryt – na przykład Morawka, Biała Lądecka czy Nyska Kłodzka. Jeszcze inny problem mają gminy, które nie zostały dotknięte powodzią i do których jest dobry dojazd, a jednak turyści rezygnują z zaplanowanych tam pobytów. - Rezygnują, bo boją się skutków powodzi - braku zasięgu GSM czy braku wody, ale tam wszystko działało i działa normalnie – mówił dyrektor DOT.
W Karkonoszach odwołano wiele wycieczek zorganizowanych, m.in. zielone szkoły. - Mamy przykład jednego z tamtejszych hoteli, gdzie jest 100 pokoi. W ciągu pięciu dni odwołano tam rezerwacje na łączną kwotę ponad 100 tys. zł – podał.
Czytaj też: Powódź w Polsce. Aktualna sytuacja. Fala powodziowa na Odrze zmierza do kolejnych miejscowości
"Duże, długoterminowe straty"
Inny przykład to pałac pod Wrocławiem, gdzie organizowane są duże imprezy dla firm. W ciągu pięciu dni odwołano tam imprezy o wartości 500 tys. zł – podał dyrektor. Wymienił też sztolnie w Walimiu, gdzie nie było powodzi, a mimo to odwołano tam rezerwacje biletów wstępu warte 30 tys. zł. - Najbardziej boimy się tego, że teraz na przykład w szkołach podejmowane są decyzje o wycieczka, obozach, feriach, i że wszyscy będą omijać w tych planach Dolny Śląsk. To mogą być duże, długoterminowe straty - ocenił Feiga