Wczoraj wieczorem doszło do odrażającego incydentu. Podczas demonstracji, na ul. Kazimierza Wielkiego, agresywny mężczyzna pobił dwie kobiety.
W sieci aż wrzało, co chwila pojawiały się różne wpisy - większość kipiała oburzeniem. Nagle jeden z dość popularnych użytkowników Twittera wrzucił zdjęcie Maksymiliana Bratkowicza i napisał, że to na pewno on pobił kobiety.
- Zaczął się koszmar. Nie było mnie w ogóle na demonstracji. A nagle zacząłem dostawać nieustanne wiadomości z wyzwiskami, pogróżkami. Początkowo nie wiedziałem o co w ogóle chodzi - mówi nam Maks.
Dopiero później sportowiec zorientował się, w czym rzecz. Przeżył szok. Z uznanego sportowca nagle stał się damskim bokserem. - Moja reputacja legła w gruzach, mimo że nic złego nie zrobiłem! - mówi nam zdenerwowany.
Maksymilian Bratkowicz zaznacza, że z całą mocą potępia bicie kobiet. - Nie mogę też pozwolić na to, aby mnie oczerniano - dodaje sportowiec.
Dlatego też prawnicy Brakowicza już zajmują się wszystkimi wpisami w mediach społecznościowych, w których sportowiec był obrażany. Ich autorzy poniosą konsekwencje. Niech ta sprawa będzie też przestrogą dla innych: łatwo jest dziś rzucić oskarżenie pod adresem niewinnego człowieka i zniszczyć mu życie. Trudno to później odkręcić.
Dostało się tez trenerowi Maksa, Rafałowi Petertilowi (45l). - Nawet teraz, wiele godzin po tym, jak sprawa się wyjaśniła, dostaję smsy z pogróżkami. Jest tego mnóstwo - mówi nam szkoleniowiec.
Gdy odwiedziliśmy sportowców, przyszła również pewna kobieta - Natalia. Dziewczyna sama wpisywała obraźliwie komentarze, myśląc, że Maksymilian pobił kobiety. - Gdy tylko dowiedziałam się jaka jest prawda, przyszłam osobiście przeprosić za to, co zrobiłam - mówi Natalia.
Przypomnijmy, że prawdziwy sprawca pobicia kobiet został zatrzymany przez policję i grozi mu więzienie.