Ryszard G. z synem Bartłomiejem i żoną Anną mieszkali w Wierzbnej, niewielkiej wsi na Opolszczyźnie, ale blisko Strzelina na Dolnym Śląsku. Rodzina dzieliła dom z Jerzym D., który miał w nim swoje mieszkanie. Sąsiedzi nie mieli ze sobą dobrych relacji. Jerzy D. miał być nieprzyjemny dla nich, bo wbrew sąsiadom chciał np. trzymać na podwórku kozy. Miał też ich wyzywać. Rodzina G. nie pozostawała mu dłużna i również czyniła mężczyźnie różne sąsiedzkie nieprzyjemności. Ale nigdy nie przekraczano pewnych granic.
Do czasu. Pewnego dnia Jerzy miał rzucić w Bartłomieja… marchewką. Ten poskarżył się ojcu. Głowa rodziny uznała, że tak dalej być nie może. Ryszard wraz z synem postanowili więc pozbyć się sąsiada. Raz na zawsze. Jednocześnie liczyli, że uda im się przejąć mieszkanie po nim.
Pobili więc starszego mężczyznę, a następnie wywieźli – pomagał im w tym kolega Dawid S. – samochodem do lasu. Na bagna pod Strzelin, gdzie nikt zazwyczaj się nie zapuszcza. Tam kolejny raz okładali przerażonego mężczyznę i kazali mu wykopać grób. Gdy skończył, mężczyźni (uderzał każdy) zaczęli bić go szpadlem – tak, aby zabić. Z zeznań, które złożył w momencie zabójstwa niespełna 16-letni Bartłomiej G. wynikało, że mimo obrażeń, sąsiad wciąż żył. Wtedy za szpadel chwycił Ryszard. Przyłożył narzędzie do szyi i skoczył na nie. W ten sposób doszło do dekapitacji… Grób został zakopany, a Ryszard tłumaczył pozostałym oprawcom, że nikt, nigdy go nie znajdzie.
Jak gdyby nigdy nic wrócili do domów. Jerzy przez pewien czas był poszukiwany. Ale dopiero w ubiegłoroczne wakacje spacerowicz zupełnym przypadkiem natknął się na rozkładające się zwłoki. Zaalarmowana policja szybko ustaliła, kto mógł dopuścić się zbrodni.
We wtorek, 6 czerwca, Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał wyrok w tej sprawie. Ryszard G. do końca życia będzie siedział w więzieniu. Jego syn dostał 25 lat odsiadki, a kolega 8. Sąd skazał (4 lata w zawieszeniu) również żonę Ryszarda – za okłamywanie przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Wyroki są nieprawomocne.