Przypomnijmy, że do straszliwego trzęsienia ziemi doszło we wczesnych godzinach porannych w poniedziałek, 6 lutego w prowincji Gaziantep w Turcji. Jego siła wyniosła 7,8 stopnia w skali Richtera, po nim następowały jeszcze wstrząsy wtórne. Skutki kataklizmu okazały się koszmarne – życie straciło ponad 43 tysiące osób, z wielu domów zostały ruiny.
Rozmiary katastrofy byłyby jeszcze bardziej wstrząsające, gdyby nie pomoc ratowników z wielu państw świata, którzy ruszyli do Turcji i Syrii. Wśród nich było 76 członków Polskiej Ciężkiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej HUSAR składającej się ze strażaków ratowników z 8 psami ratowniczymi, medyków i ratowników górniczych. W ekipie, która niosła pomoc w Turcji byli również dolnośląscy ratownicy - mł. bryg. lek. med. Grażyna Krause, specjalistka ds. Koordynacji Ratownictwa Medycznego PSP we Wrocławiu oraz kpt. Albert Kościński, starszy specjalista ratownik z Jednostki Ratowniczo-Gaśnicza nr 1 w Wałbrzychu, który jest przewodnikiem psa ratowniczego Oriona.
Polscy ratownicy odpowiedzieli na apel o pomoc jeszcze tego samego dnia, 6 lutego. We wtorek, 7 lutego, już przeczesywali ruiny zawalonych domów w Turcji. W sumie udało się wyciągnąć spod gruzów 12 osób.
Polscy ratownicy wrócili do Polski 15 lutego. - Każdy z nas starał się najlepiej jak mógł, aby ta praca przynosiła efekty. Efekty przyniosła takie, że uratowaliśmy 12 istnień ludzkich. Jesteśmy z tego niesamowicie zadowoleni. Dziękuję ratownikom za pełne oddanie, pełne zaangażowanie, pracę z narażeniem życia przez 24 godziny na dobę w piekielnie trudnych warunkach. To była naprawdę heroiczna praca. Walczyliśmy godzinami o to, aby kogoś uratować i przyniosło to efekt. Pragnę podziękować naszym rodzinom, które zostały tu w kraju i dodawały otuchy w najtrudniejszych chwilach. Bez nich nie mielibyśmy sił, żeby realizować te zadania na miejscu – podsumował bryg. Grzegorz Borowiec, dowódca grupy HUSAR Poland.
Polecany artykuł: