Gorzów: operacja

i

Autor: pixabay.com

W jej ciele znaleźli chustę. Ola dwa lata chodziła z nią w środku!

2022-02-15 21:12

Koszmarna pomyłka, pech, czy skrajne zaniedbanie? Kiedy w 2012 roku Aleksandra Werkowska rodziła, liczyła na długie i spełnione macierzyństwo. Zamiast tego musiała zmierzyć się z nieopisanym bólem i szpitalnym absurdem. Pierwsze było niestety konsekwencją drugiego. Historię 32-letniej mieszkanki Lwówka Śląskiego opisuje w swojej "Interwencji" Polsat News.

Zaszyli w niej chustę! Ola przeszła przez piekło

Ma 32 lata i mieszka w Lwówku Śląskim. W 2012 r. w szpitalu w Lubaniu przez cesarskie cięcie urodziła swoje pierwsze dziecko: zdrowego synka. Ale szczęście nie trwało długo, po zaledwie 30 minutach wokół łóżka Oli zapanował chaos. - Lekarka powiedziała, żeby się nie denerwować, że będę miała jeszcze jedną operację - opowiada Werkowska w rozmowie z PolsatNews. Diagnoza? Krwiak otrzewnej. Jednego dnia kobieta przeszła dwie operacje i wszystko wydawało się być w porządku. Aż do 2013 roku...

Zobacz też: Ataki na księdza, który żądał fortuny za pogrzeb. "Czuję się jak morderca". Zaskakujący zwrot akcji

Na czym polega poród przez cesarskie cięcie?

W sylwestra zaczął się horror. Około 2.00 w nocy Aleksandra zaczęła odczuwać potężny ból. Tabletki nie zdawały się na nic. Nokautujący ból zaprowadził ją do szpitala w rodzinnym Lwówku Śląskim. Tam szybko okazało się, że od dwóch lat kobieta miała w swoim wnętrzu zaszytą chustę - niechcianą pamiątkę po podwójnej operacji w Lubaniu.

"Jeszcze trochę i mogłam nie dożyć nawet dnia"

Ola przyznaje, że lekarska ze szpitala w Lwówku Śląskim, zszokowana całą sytuacją, powiedziała jej, że cudem przeżyła. "[...] jeszcze trochę i mogłam nie dożyć nawet dnia" - dodaje.

Spawa ginekolożki z Lubania trafiła do sądu, a Olga K. - kobieta odpowiedzialna za zaszycie w ciele Oli chusty - została skazana. Dziennikarze programu "Interwencja" podają, że zarówno lekarka, jak władze szpitala z Lubania nie komentują sprawy. Po dwóch latach życia z wszytą chustą kobieta próbuje teraz wywalczyć odszkodowanie.  Ernest Ziemianowicz, jej pełnomocnik, opiniuje, że wyjściowa kwota odszkodowania za taki błąd to 40 tysięcy złotych. Ale już wkrótce Ola może otrzymać o wiele więcej: nawet ok. 100 tysięcy złotych. Sprawa wciąż się toczy, a ze względu na jej wyjątkowy charakter, biegli sądowi mogą zażądać większych pieniędzy.

Sonda
Czy masz zaufanie do polskiej służby zdrowia?