Zaszyli w niej chustę! Ola przeszła przez piekło
Ma 32 lata i mieszka w Lwówku Śląskim. W 2012 r. w szpitalu w Lubaniu przez cesarskie cięcie urodziła swoje pierwsze dziecko: zdrowego synka. Ale szczęście nie trwało długo, po zaledwie 30 minutach wokół łóżka Oli zapanował chaos. - Lekarka powiedziała, żeby się nie denerwować, że będę miała jeszcze jedną operację - opowiada Werkowska w rozmowie z PolsatNews. Diagnoza? Krwiak otrzewnej. Jednego dnia kobieta przeszła dwie operacje i wszystko wydawało się być w porządku. Aż do 2013 roku...
Zobacz też: Ataki na księdza, który żądał fortuny za pogrzeb. "Czuję się jak morderca". Zaskakujący zwrot akcji
W sylwestra zaczął się horror. Około 2.00 w nocy Aleksandra zaczęła odczuwać potężny ból. Tabletki nie zdawały się na nic. Nokautujący ból zaprowadził ją do szpitala w rodzinnym Lwówku Śląskim. Tam szybko okazało się, że od dwóch lat kobieta miała w swoim wnętrzu zaszytą chustę - niechcianą pamiątkę po podwójnej operacji w Lubaniu.
"Jeszcze trochę i mogłam nie dożyć nawet dnia"
Ola przyznaje, że lekarska ze szpitala w Lwówku Śląskim, zszokowana całą sytuacją, powiedziała jej, że cudem przeżyła. "[...] jeszcze trochę i mogłam nie dożyć nawet dnia" - dodaje.
Spawa ginekolożki z Lubania trafiła do sądu, a Olga K. - kobieta odpowiedzialna za zaszycie w ciele Oli chusty - została skazana. Dziennikarze programu "Interwencja" podają, że zarówno lekarka, jak władze szpitala z Lubania nie komentują sprawy. Po dwóch latach życia z wszytą chustą kobieta próbuje teraz wywalczyć odszkodowanie. Ernest Ziemianowicz, jej pełnomocnik, opiniuje, że wyjściowa kwota odszkodowania za taki błąd to 40 tysięcy złotych. Ale już wkrótce Ola może otrzymać o wiele więcej: nawet ok. 100 tysięcy złotych. Sprawa wciąż się toczy, a ze względu na jej wyjątkowy charakter, biegli sądowi mogą zażądać większych pieniędzy.