W tym piecu spalili własne dziecko. Wstrząsające tłumaczenia matki. Jest list gończy za Katarzyną Borczyk

Noworodek spalony w piecu. Wstrząsające tłumaczenie matki

Od koszmarnego zdarzenia w miejscowości Radwanice pod Polkowicami minęło już niespełna siedem lat. Sprawa wciąż jednak bulwersuje, zwłaszcza że w ostatnich dniach życie napisało do niej kolejny rozdział. Prokuratura Rejonowa w Głogowie wystawiła bowiem list gończy za 42-letnią Katarzyną Borczyk. Kobieta nie stawiła się w zakładzie karnym, gdzie ma odsiedzieć wyrok czterech lat więzienia.

Została ona skazana za wydarzenia, do których doszło w nocy z 30 czerwca na 1 lipca 2016 roku. 35-letnia wówczas Katarzyna Borczyk we własnym domu urodziła dziecko. Nie wezwała jednak pogotowia, bo – jak się później okazało – ukrywała ciążę przed otoczeniem. Poród miał tragiczny przebieg. - Rodziłam na stojąco, a dziecko upadło na głowę i zmarło – powiedziała później w czasie śledztwa.

Nawet widok nieżyjącego dzieciątka nie poruszyło sumienia kobiety. Zostawiła je, a potem wyniosła do kotłowni. Wtedy doszło do kolejnego koszmaru. Mąż kobiety spalił ciało w piecu.

Być może dramat nie ujrzałby światła dziennego, ale któryś z sąsiadów musiał wiedzieć, że kobieta była w ciąży. Gdy okazało się, że nie ma dziecka, anonimowo zawiadomił Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Małżeństwo było zresztą znane pracownikom ośrodka. Mieli bowiem trójkę dzieci, które zostały im odebrane, głównie ze względu na ich pijaństwo.

Katarzyna Borczyk i jej mąż początkowo tłumaczyli, że sprzedali noworodka do Niemiec. Szybko jednak okazało się, że ukrywają straszną prawdę. W 2017 roku oboje zostali skazani na dwa lata więzienia, w apelacji wyrok został zwiększony do czterech lat. Mąż kobiety odbył zasądzoną karę. Katarzyna Borczyk ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i jest poszukiwana przez policję.

8 zdjęć