Koszmar rozegrał się w nocy 2 sierpnia 2021 r. Jak opisuje Gazeta Wrocławska, mieszkający na Psim Polu Łukasz zmagał się z depresją, która po stracie psa bardzo się pogłębiła. Tej nocy, po otrzymaniu od 26-latka wiadomości, rodzina bardzo się zaniepokoiła. Po dotarciu do jego mieszkania okazało się, że nie można dostać się do środka. Wtedy ojciec Łukasza zadzwonił na numer alarmowy z prośbą o pomoc. - Zgłoszenie zawierało prośbę o pomoc od ojca, który był zaniepokojony zachowaniem syna prawdopodobnie znajdującego się pod wpływem środków odurzających. Ponieważ zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym - opisuje aspirant sztabowy Łukasz Dutkowiak z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
To, co mogło wydarzyć się po wyważeniu drzwi, wciąż budzi grozę w najbliższych 26-latka. Jak czytamy opis wydarzeń przedstawiony przez pełnomocniczkę rodziny, funkcjonariusze mieli użyć wobec Łukasza gazu, obezwładnić go, a następnie uderzać pałkami. "Gdy już leżał na ziemi, ratownicy medyczni podali mu środki uspakajające - opowiada mecenas Katarzyna Cupiał. Policjanci, w oficjalnym komunikacie dotyczącym tej interwencji twierdzą, że mężczyzna im groził. "Po otworzeniu drzwi przez obecnych na miejscu strażaków, mężczyzna wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony. Mając na uwadze stan psychofizyczny, w jakim znajdował się mężczyzna i fakt, że wcześniej chciał targnąć się na własne życie, przekazany został ratownikom medycznym obecnym na miejscu podczas interwencji" - informuje Dutkowiak.
Rodzina będąca na miejscu twierdzi, że nie widziała noża, którym 26-latek miał grozić policjantom. Ponadto ma żal do funkcjonariuszy, że nie pozwolili im pokazać się Łukaszowi. Są zdania, że na ich widok pewnie by się uspokoił. Według relacji rodziny, ojciec miał prosić funkcjonariuszy, by zaniechali dalszej interwencji, ale - jak twierdzi - został odepchnięty.
- Rodzina nie ma pretensji o to, że policjanci wyważyli drzwi, weszli do mieszkania, czy nawet, że posiniaczyli ojca Łukasza. Zastanawia się natomiast dlaczego nikt nie próbował podczas tej interwencji rozmawiać z Łukaszem, ocenić w jakim jest stanie psychicznym i w końcu, odwieść go od samobójstwa - tłumaczy w materiale Gazety Wrocławskiej Katarzyna Cupiał.
Polecany artykuł:
Łukasz po kilku godzinach zmarł w szpitalu.
Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Jak czytamy, prowadzone jest ono pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci Łukasza Ł.