Polecany artykuł:
W styczniu 2001 jeden z monterów sieci elektrotechnicznych zauważył reklamówkę pozostawioną na dachu budynku w dzielniczy Fabryczna. Podszedł do torby i wyjął z niej bombę. Zginął na miejscu.
Dopiero niedawno śledczym udało się odkryć skąd reklamówka z ładunkiem wzięła się na dachu. Jeden z potężniejszych ówcześnie we Wrocławiu gangsterów Wiesław B. chciał podłożyć bombę w samochodzie innego przestępcy. Stworzył ją właśnie Witold M. Poprosił on kolegę, Macieja A., by przechował przedmiot w bezpiecznym miejscu. Ten ostatni uznał, że takim miejscem będzie właśnie dach budynku przy Bulwarze Ikara. O tym wszystkim, po kilkinastu latach od śmierci montera, Witold M. opowiedział śledczym.
Skutki porachunków gangsterów przed sądem
Teraz mężczyzna usłyszał wyrok, i to już po jednej rozprawie .
- Oskarżony, w toku postępowania przygotowawczego, przekazał informacje, które pozwoliły wyjaśnić historię tego tragicznego zdarzenia. Konsekwencją jest to, że musieliśmy wobec niego zastosować treść przepisu dotyczącego nadzwyczajnego złagodzenia kary. Gdyby nie wyjaśnienia skazanego, jest wielce prawdopodobne, że nigdy by nie doszło do wyjaśnienia tej tragedii - przekonuje Dariusz Sobieski, prokurator.
Witold M. został skazany na pięć lat więzienia w zawieszeniu na 10. Żona zmarłego początkowo domagała się dożywocia dla mężczyzny, ale potem odpuściła.
- Chcę po prostu o tej sprawie zapomnieć. On wyszedł do pracy i już nigdy nie wróci. Po prostu przystałam na to, co pan prokurator zdecydował, żeby sprawę zakończyć i już o tym nie myśleć - tłumaczy kobieta.
Nie wiadomo kiedy mają ruszyć sprawy dwóch kolejnych mężczyzn, którym także postawiono zarzuty w tje sprawie.
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Eweliny Wąs: