17-letni Bartek zmarł po teleporadzie. Był źle zdiagnozowany. Winnych nie ma

i

Autor: google.maps.pl/pixaby Bartek najpierw trafił pod szpital w Zgorzelcu. Badanie tomografem zrobiono mu dopiero w szpitalu w Bolesławcu

17-letni Bartek zmarł po teleporadzie. Był źle zdiagnozowany. Winnych nie ma

2022-04-13 11:13

Prokuratura nie znalazła winnych śmierci 17-letniego Bartka Romanowskiego z Sulikowa pod Zgorzelcem. Nastolatek w maju 2020 roku zmarł z powodu ropnia w mózgu. Wcześniej został źle zdiagnozowany podczas teleporady. Później był wożony od szpitala do szpitala, a na stół operacyjny trafił dopiero po 10 godzinach.

Do tragedii, o której mówiła cała Polska, doszło na przełomie kwietnia i maja 2020 roku. Dziś już wiemy, że 17-letni wówczas Bartek Romanowski z Sulikowa pod Zgorzelcem padł ofiarą chaosu w służbie zdrowia, który panował na początku pandemii koronowirusa w Polsce. Czy tylko? Rodzina nastolatka jest przekonana, że zawinili również lekarze. Zwłaszcza na początku, gdy chłopak źle się poczuł i wszystko, na co mógł liczyć, to teleporada. Jak się później okazało, został podczas niej źle zdiagnozowany. Antybiotyk, który mu został przepisany podczas konsultacji telefonicznej pomógł tylko na moment...

10 godzin w karetkach i na badaniach

29 kwietnia 2020 roku Bartek zapadł w śpiączkę. Zrozpaczona rodzina o godz. 8 rano wezwała karetkę, która zabrała go szpitala w Zgorzelcu, a właściwie na parking pod lecznicę. Chłopak był traktowany jako osoba z covidem, dlatego po pomocy udzielonej w ambulansie, został przewieziony do szpitala w Bolesławcu. Tutaj w końcu przeszedł badania tomografem komputerowym, które wykazały ropnia śródczaszkowego. Po pomoc trzeba było jednak jechać do Legnicy. W końcu w miejscowym szpitalu, o godz. 18, a więc 10 godzin po interwencji karetki w domu Bartka, nastolatek przeszedł operację na otwartej czaszce. Niestety, 1 maja zmarł.

Zszokowana wrocławianka: Wściekła kanarzyca napadła mnie w tramwaju. ZOBACZ GALERIĘ PONIŻEJ.

Kanarzyca napadła mnie w tramwaju

Śledczy nie doszukali się winy

Sprawa śmierci nastolatka trafiła zarówno do rzecznika praw pacjenta, jak i do prokuratury. Ten pierwszy uznał, że nie doszło do złamania praw pacjenta, prokuratura umorzyła śledztwo na początku lutego br. - Postępowanie obejmowało przede wszystkim lekarza pierwszego kontaktu i teleporadę udzieloną chłopcu, oraz późniejszy transport karetkami. Zabezpieczono dokumentację z każdego etapu procesu leczniczego i dokumentację od Rzecznika Praw Pacjenta. Przesłuchano lekarzy i personel medyczny, a także rodzinę – powiedział „Faktowi” Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

ZOBACZ TEŻ: Pracowała w ZUS i nazwała Ukraińców "brudasami" i że "chcą pobierać socjale". Tłumaczyła że ma rację. Będą zarzuty?

Biegli uznali, że lekarz pierwszego kontaktu nie popełnił błędu. W czasie, gdy doszło do zdarzenia, teleporady był podstawową formą udzielania pomocy. Ponadto stwierdzono, że nawet osobista wizyta u lekarza nie musiałaby pomóc w prawidłowej diagnozie. Nie dopatrzono się również błędów medyków w poszczególnych szpitalach.

– Uważam, że postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa jest przedwczesne, bo nie zbadano wystarczająco wszystkich szczegółów sprawy. Podtrzymuję zwłaszcza to, że teleporada dotycząca Bartka była udzielona nieprawidłowo – powiedziała „Faktowi” Magda Romanowska, mama Bartka.

Decyzja o umorzeniu postępowania została zaskarżona. Teraz sąd zdecyduje co dalej stanie się ze sprawą.

Sonda
Czy w Polsce służba zdrowia działa dobrze?