Mimo że od tragicznych wydarzeń upłynęło już kilka dni, mieszkańcy przygranicznej Kudowy-Zdroju wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało w piątek, 29 kwietnia po południu. Tragedia, do której doszło przy ul. Tkackiej wciąż rozpala emocje, nawet postronnych osób. Łzy same napływają do oczu.
ZOBACZ TEŻ: "Morderco, zabiłeś mi dziecko"! Łzy same płyną do oczu
Przypomnijmy, że na zielonym wzniesieniu bawiły się dwie dziewczynki, które były pod opieką swoich mam. W pewnym momencie postanowiły wejść na górę, by oglądać z daleka przejeżdżające pociągi. Nie spodziewały się, że z drugiej strony pagórka 23-letni Szymon M. za kierownicą terenowego jeepa postanowi oddać… skok.
Kierowca rozpędził się i z dużą szybkością wjechał na wzniesienie, a auto wzbiło się w górę, a następnie leciało wprost na przerażone dzieci. - Cud, że nie zabił dwóch dziewczynek. Ta druga w ostatniej chwili odskoczyła. Szkoda, że nie dała rady np. pociągnąć za rękę tej biednej Zosi. Ale przecież to dzieciątko nie wiedziało co się dzieje, działało instynktownie – mówi ze smutkiem pani Anita, którą spotkaliśmy w kudowskim parku zdrojowym.
9-letnia Zosia został potrącona przez potężny samochód i mimo błyskawicznej pomocy, nie udało się jej uratować. Tymczasem kierowca, wraz z 31-letnim pasażerem, uciekli z miejsca wypadku. Szybko zostali namierzeni przez mundurowych, którzy znaleźli również ukryty w zaroślach w Polanicy-Zdroju samochód.
Przypomnijmy, że kierowca usłyszał zarzuty spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, ucieczkę z miejsca zdarzenia i nieudzielenia pomocy poszkodowanej. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Pasażerowi przedstawiono zarzut nieudzielenia pomocy pokrzywdzonej, co jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3.
Sąd Rejonowy w Kłodzku przychylił się do wniosku prokuratury o zastosowaniu wobec mężczyzn środków zapobiegawczych w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Pasażer może opuścić areszt, jeśli wpłaci 20 tys. zł poręczenia majątkowego.