Morderstwo w Bielawie. Wiózł na taczce zwłoki matki, a sąsiedzi patrzyli
Śledczy uważają, że 32-letni Łukasz B. zamordował swoją matkę, 64-letnią Elżbietę N. Miał ją udusić własnymi rękami, a potem założyć na szyję pętlę, by upewnić się, że kobieta nie żyje. Teraz nowe, szczegółowe okoliczności morderstwa w Bielawie ujawnił "Fakt". Jak czytamy, "Łukasz B. musiał być go bardzo pewny, skoro nawet nie krył się przed sąsiadami z tym, że jedzie po terenie działek taczką ze zwłokami matki. Oczywiście oni, nie podejrzewali wtedy, co kryje się w tym niepozornym worku". Dalszy przebieg zdarzenia już znamy: mężczyzna miał ukryć ciało w kompostowniku i próbować zatrzeć ślady. Udawał, że nie wie, czemu matka nie wróciła na noc, dzwonił w tym celu do siostry i podkreślał, że jest zmartwiony faktem jej nieobecności. Wcześniej sam, według śledczych, miał zostawić telefon kobiety wraz z torebką w autobusie na trasie Dzierżoniów - Bielawa. Mężczyzna miał próbować zmylić śledczych, ale zbyt natarczywie wskazywał na logowanie telefonu matki, więc policjanci uznali to za podejrzane.
Morderstwo w Bielawie. "Samotnik, ale pracowity chłopak"
Sąsiedzi Łukasza B. w rozmowie z "Super Expressem" oceniali, że mężczyzna był "dziwakiem", ale pracowitym. Uchodził za typ samotnika. Są w szoku, że coś takiego stało się w Bielawie, a syn miał zabić własną matkę. Przypomnijmy, że Łukasz B. gubi się w zeznaniach. Jak pisaliśmy na łamach "Super Expressu", policjantom raz mówił, że zabił, a raz, że jest niewinny. Usłyszy zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie.