Do makabrycznego wydarzenia doszło w poniedziałek rano, 11 stycznia 2021 roku. Andrzej K., wówczas 68-letni mężczyzna, wszedł do sklepu przy ul. Kolejowej w Jelczu-Laskowicach, gdzie pracował jego syn - Piotr. Mężczyzna nagle - na oczach klientów - wyciągnął rewolwer czarnoprochowy, wycelował i pociągnął za spust. Strzelił w tył głowy swojemu dziecku, Piotr nie miał żadnych szans - zginął na miejscu.
ZOBACZ TEŻ: Zbrodnia w Kotli. 20-letnia Julia aresztowana za zabójstwa dziadka i jego znajomego
Później Andrzej K. chciał popełnić samobójstwo. Podciął sobie żyły, został jednak odratowany. W szpitalu jego stan zdrowia się pogorszył – prawdopodobnie doznał zawału serca. Gdy jego stan uległ poprawie, mężczyzna mógł w końcu usłyszeć zarzut zabójstwa.
Sprawa doczekała się finału we wtorek, 21 czerwca br., w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, gdzie zapadł – na razie nieprawomocny – wyrok. Andrzej K. został uznany za winnego zabójstwa i skazany na dożywocie.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Dobromira Myszakowska podkreślała, że sprawstwo oskarżonego nie budziło wątpliwości, a jego wyjaśnienia odnośnie przebiegu zdarzenia pozostawały spójne z zeznaniami świadków - klientów hurtowni.
Sędzia przypomniała, że oskarżony i jego syn wspólnie prowadzili hurtownię, a ich współpraca została zakończona w 2019 r. Dodała przy tym, że z relacji osób najbliższych wynikało, że wzajemne relacje miedzy oskarżonym a synem, jeżeli chodzi o kwestie finansowe, zostały w całości rozliczone, a syn nawet służył ojcu pomocą. - Później jednak miała miejsce sytuacja, w której oskarżony – jak sam opisał to zdarzenie, które jest przedmiotem odrębnego postępowania: "stuknął syna młotkiem". Od tego zdarzenia relacje panów ustały. Syn nie kontaktował się z oskarżonym, obawiając się o swoje zdrowie i życie – mówiła sędzia
Sędzia uzasadniła, że mężczyzna zaplanował zbrodnię. Według składu sędziowskiego, nie ma szans na resocjalizację zabójcy, dlatego zapadł najsurowszy wyrok z możliwych.
Ponadto ma on zapłacić po 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia partnerce zmarłego i jego synowi - Kacperkowi, a także po 25 tysięcy złotych matce mężczyzny i jego bratu.