Burze i ulewne deszcze na Dolnym Śląsku
Od soboty do poniedziałku (20 - 22 sierpnia) strażacy w Polsce interweniowali 2,5 tysiąca razy, usuwając skutki nawałnic, burz i ulewnego deszczu. Najwięcej - aż 480 razy! - wyjeżdżali do akcji na Dolnym Śląsku. Jak zaznaczyła starszy strażak Monika Nowakowska-Brynda z Państwowej Straży Pożarnej, tylko w powiecie dzierżoniowskim spadło 1130 milimetrów na metr kwadratowy. - Dla porównania jest to wartość średniego opadu dla jednego letniego miesiąca - dodaje.
ZOBACZ TEŻ: „Pitbull” wpadł w szał, bił i kopał Pawła bez opamiętania. Poszło o błahostkę
Równie źle było w powiatach świdnickim, wrocławskim oraz kłodzkim. Łącznie podtopionych zostało około 100 budynków mieszkalnych i gospodarstw rolnych. Zalanych, a także uszkodzonych, zostało wiele ulic i dróg, jak również samochodów, a nawet autobus. Podczas burz powalonych został także wiele drzew.
Polecany artykuł:
Najtrudniejsza sytuacja była w niedzielę (21 sierpnia) w gminach Dzierżoniów, Marcinowice i Sobótka. - To podtopienie, czy przelewanie wody przez drogi. Przy czym najbardziej dramatyczna sytuacja była w gminie Marcinowice, w trzech miejscowościach – Szczepanów, Strzelce i Wiry – powiedział w poniedziałek (22 sierpnia) wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski.
W poniedziałek w czterech miejscach, na rzekach Czarna Woda i Ślęza, nadal przekroczone były stany alarmowe.
Wojewoda przypomniał, że właściciele gospodarstw, które został uszkodzone w wyniku intensywnych opadów, mogą ubiegać się o odszkodowania. O pomoc w kwocie 6 tys. zł można zwracać się za pośrednictwem gminnych ośrodków pomocy społecznej. - W ciągu dwóch dni od wpłynięcia wniosku te pieniądze powinny zostać wypłacone – mówił wojewoda.
Obremski dodał, że można się też starać o odszkodowania do kwoty 200 tys. zł dla gospodarstw domowych oraz do 100 tys. zł dla gruntów rolnych. - Tu wnioski są weryfikowane przez specjalną komisję powołaną przy wójcie czy burmistrzu – dodał wojewoda.
Niestety, na Dolnym Śląsku padać ma do wtorku (23 sierpnia), do południa. Do tego czasu mieszkańcy zagrożonych rejonów z niepokojem będą patrzeć w niebo i na rzeki.