Kłodzko po powodzi. Miasto w ruinie, mieszkańcy przerażeni. "Nie mamy za co żyć"
Reporter "Super Expressu" pojechał do Kłodzka, dolnośląskiego miasta, jednego z najbardziej poszkodowanych miejscowości w niedawnej powodzi. Woda zabrała ludziom wszystko, co mieli: domy, mieszkania, firmy. - Mieszkanie było po kapitalnym remoncie, na ścianach i sufitach suche tynki, podłogo zrobione, teraz jest ruina - żalą się naszemu reporterowi pani Cecylia Kasyk (70 l.) i Joanna Wicher (31 l.). Kobiety są w tragicznej sytuacji. - Nie mamy za co żyć, to druga powódź w naszym życiu, a nawet trzecia - wyliczają kobiety i apelują do rządu. - Zróbcie z tym coś! Kiedyś się potopimy!
"Gadamy od 27 lat i nic nie robimy. Powodzie były, są i będą"
Z reporterem "Super Expressu" rozmawiał też 51-letni Radosław Banaś. - To moja trzecia powódź w życiu. Najpierw zalało mnie w innym miejscu, niedaleko Kłodzka jak miałem kilkanaście lat, straciłem budkę gastronomiczną - mówi mężczyzna naszemu dziennikarzowi. Pan Radosław nie załamał się, otworzył salon meblowy, ale wielka woda znów go dopadła. Miało to miejsce w 1997 roku. - Straciłem wszystko, podniosłem się i teraz powtórka - mówi nam bezradny 51-latek. Straty liczy w milionach złotych, bowiem pan Radosław stracił niemal wszystko. I uważa, że w końcu państwo i miasta muszą być przygotowane na powódź, bo kolejne, w najbliższych latach, są nieuniknione.
Nie trzeba gadać, tylko działać, bo gadamy od 27 lat i nic nie robimy. Powodzie były, są i będą, możemy tylko minimalizować straty. Trzeba budować zbiorniki retencyjne, stwarzać tereny zalewowe. My tu w Kłodzku nie czekamy na pomoc rządu, sami zabieramy się za robotę.
- mówi "Super Expressowi" pan Radosław i zwraca uwagę, że mieszkańcy Kłodzka są zdani głównie na siebie, a jeśli ktoś pomaga to tylko strażacy. - To nie telewizja, to życie! - oburza się nasz rozmówca i dodaje, że się nie podda i odbuduje swój dorobek życia.
SPRAWDŹ: Super Express i Radio ESKA zbierają dary dla powodzian w całej Polsce. Zobacz, jak możesz pomóc
"Ta powódź była najgorsza"
73-letnia Helena Kwiatkowska jest emerytką. Jak mówi naszemu reporterowi, mieszka tu od szóstego roku życia. - Tata tu przyszedł za pracą z Podkarpacia, na kolej. Dostaliśmy mieszkanie i tak zostałam - opowiada emerytka. To jej trzecia powódź, odkąd mieszka w Kłodzku.
To było straszne. Ta powódź ostatnia była najgorsza, choć w 1997 roku wody było więcej. Teraz wody było z 8 metrów, przyszła błyskawicznie.
- wspomina dramatyczne chwile pani Helena.
"Odbuduję to, co zabrała mi woda"
Pani Agnieszka Majańska ma 35 lat. Kobieta jest właścicielką restauracji, która przed powodzią stanowiła atrakcję turystyczną Kłodzka. Powódź zabrała jej, jak mówi, "dorobek życia". Pani Agnieszka nie chcę się poddać. - Odbuduję to, co zabrała mi woda. To było straszne, wszystko przyszło nagle. Liczę, że starczy mi sił i zaparcia. Ludzie mi pomagają, nie liczę na pomoc rządu - mówi w rozmowie z "Super Expressem" pani Agnieszka.
W Kłodzku trwa obecnie wielkie sprzątanie i liczenie strat, a te są gigantyczne. Wstępne szacunki mówią o ponad stu milionach złotych. Minie kilka lat, zanim to dolnośląskie miasto zostanie odbudowane.