Maciej Zieliński był znany jako wierny stronnik Grzegorza Schetyny. Panowie znali się z czasów Śląska Wrocław, gdy Zielony był kapitanem najlepszej drużyny w Polsce, a Schetyna klubem rządził. Przez lata blisko współpracowali, ale niedawno ich drogi się niespodziewanie rozeszły.
Zieliński związał się ze Współczesnym Wrocławiem, któremu szefuje Tadeusz Grabarek, szef wrocławskiej Nowoczesnej (w radzie miejskiej jest też klub... Nowoczesnej). Zaraz po tym, jak zmienił barwy, został prezesem koszykarskiego Śląska, który przejmuje Grabarek, jako nowy właściciel.
Wybuchła afera, bo dotychczasowy właściciel nie uznał nowych władz. Zieliński został prezesem i na stanowisku był przez tydzień. Co ważne: nie podjął w Śląsku żadnej ważnej decyzji.
Zieliński i Grabarek popełnili duży błąd. Właściwie to się wręcz ośmieszyli, bo Śląsk dostawał od miasta dotacje, a Zieliński jest radnym miejskim, prawo z kolei nie pozwala radnym pracować na pieniądzach otrzymanych z gminy. To dość powszechna wiedza, aż dziw bierze, że nikt wcześniej nie wpadł na to, że mogą być problemy.
Ostatecznie o przyszłości Zielińskiego mieli zadecydować radni. W radzie miejskiej, po odejściu "Zielonego", klub Jacka Sutryka nie ma pewnej większości. Gdyby Zieliński stracił mandat, jego miejsce zająłby polityk związany z Platformą Obywatelską, czyli obóz prezydenta odzyskałby większość. Czyniono spore starania, aby do tego doprowadzić. Ale zabiegi na nic się nie zdały: radni nie wygasili mandatu Zielińskiemu. Układ sił się nie zmienił. Klub prezydenta nie ma większości.
Teraz zaś planowany jest kolejny cios. Być może już w piątek złożony zostanie wniosek o odwołanie z funkcji przewodniczącego rady Jarosława Charłampowicza. To członek PO, zaufany Grzegorza Schetyny. Próba odwołania tego polityka może być skuteczna. Również dlatego, że w samej Platformie Charłampowicz ma sporo osób niechętnych. Wypominane jest mu nieuprzejme zachowanie względem koleżanek i kolegów, a także pewien incydent ze stycznia 2014 roku. Wtedy Charłampowicz był posłem. Pewnego wieczoru do jego mieszkania przyjechała policja, wezwana przez zaniepokojonych mieszkańców. Lokatorzy tłumaczyli, że u sąsiadów jest awantura.
Gdy policja przyjechała na miejsce, przed drzwiami wejściowi spotkali kobietę z małym dzieckiem na ręku. Okazało się, że to konkubina parlamentarzysty, która nie mogła wejść do mieszkania. Policjantom powiedziała, że pójdzie z dzieckiem nocować do koleżanki. Natomiast Charłampowicz zasłonił się legitymacją poselską i dlatego policjanci zakończyli interwencję. Niesmak jednak najwyraźniej pozostał do dziś.
- Czy Jarek powinien być przewodniczącym? Nie powinien w ogóle zostać wybrany na to stanowisko - mówi nam jego partyjny znajomy. - Właśnie z uwagi na jego historię z policją.
Na następnej sesji przekonamy się, czy koleżanki i koledzy Charłampowicza wybronią go. Jak powszechnie wiadomo, kandydatem na nowego przewodniczącego będzie Tadeusz Grabarek. Polityk ten nigdy nie ukrywał, że chciałby piastować tę zaszczytną funkcję. Coś nam jednak mówi, że będzie łatwiej odwołać starego przewodniczącego, niż wybrać nowego, bo chrapkę na to stanowisko ma też Prawo i Sprawiedliwość.