Kto dostanie spadek?

Ostry spór o majątek Tomasza Komendy. Pierwsza rocznica śmierci wrocławianina

2025-02-21 11:05

Minął już rok. 21 lutego 2024 zmarł Tomasz Komenda, wrocławianin niesłusznie skazany za zbrodnię, której nie popełnił. Za kratami spędził aż 18 lat, za co dostał niemal 13 mln zł odszkodowania. W rocznicę śmierci mężczyznę więcej mówi się o walce o jego spadek, niż jego tragicznej historii.

Pierwsza rocznica śmierci Tomasza Komendy

W piątek, 21 lutego, przypadła pierwsza rocznica śmierci Tomasza Komendy. Tragiczną historię wrocławianina poznała cała Polska. Młody mężczyzna w 2004 r. został skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo Małgosi z Miłoszyc, którego nie popełnił. Niestety, zanim usłyszał, że jest niewinny, w sumie spędził za kratami długich 18 lat. Z więzienia wyszedł w 2018 r. Na początku nie było łatwo, ale wszyscy wierzyli, że będzie mógł w końcu ułożyć sobie życie na nowo. Związał się z Anną Walter, z którą planowali przyszłość, w 2020 roku urodził się im syn Filip.

Niestety, w 2021 rok przyniósł gigantyczne zmiany w życie Komendy. Najpierw otrzymał wysokie odszkodowanie i zadośćuczynienie za doznane krzywdy - niemal 13 milionów zł. Niedługo potem rozstał się z narzeczoną. To nie był jednak koniec. Wrocławianin zerwał również kontakt z matką Teresą, która przez 18 lat walczyła o jego uwolnienie, i częścią rodziny. Zżył się natomiast z najstarszym z braci, Gerardem (w rodzinie nazywany był również Maćkiem).

Dramatyczna historia wrocławianina nie miała happy endu. Mężczyzna zapadł na nowotwór i po kilku latach walki przegrał z chorobą. Miał zaledwie 47 lat.

Matka syna Tomasza Komendy „wyszła poruszona”

Sprawa Tomasza Komendy jeszcze się jednak nie zakończyła. Nie dotyczy już jego niesłusznego skazania, ale podziału ogromnego majątku, który zostawił. Sprawa spadkowa ruszyła jesienią 2024 roku w Sądzie Rejonowym we Wrocławiu. Gdyby Komenda nie zostawił testamentu, majątek po nim dostałby jego syn Filip na zasadach dziedziczenia ustawowego. Wszystko wskazuje jednak na to, że wrocławianin zostawił taki dokument, w którym prawdopodobnie wskazał innego spadkobiercę. Świadczyć o tym może choćby fakt, że sprawę spadkową założył... jego brat Gerarda

W skład masy spadkowej nie weszły natomiast trzy mieszkania, które Komenda kupił za pieniądze z odszkodowania. Według informacji „Gazety Wyborczej” niesłusznie skazany wrocławianin przepisał je na Gerarda w ramach umowy o dożywocie. W zamian za opiekę nad Tomaszem, jego najstarszy brat przejął nieruchomości po śmieci wrocławianina.

Szczegóły sprawy spadkowej, która budzi ogromne kontrowersje, nie są jednak znane, bowiem toczy się ona z wyłączeniem jawności.

Ostatnia rozprawa odbyła się w środę, 19 lutego. Jak poinformował Fakt, z sali rozpraw Anna Walter, która reprezentuje małoletniego syna Filipa, „wyszła poruszona”. Sprawa została odroczona, ale nie ma nowego terminu. - Prawdopodobnie oznacza to, że sąd mógł powołać także biegłych w sprawie, którzy muszą zapoznać się z aktamipowiedział Faktowi mec. Jakub Placek, adwokat specjalizujący się w sprawach cywilnych.

Wielka zmiana na grobie Tomasza Komendy. Tajemniczy napis

Wstrząsające słowa brata Tomasza Komendy 

Emocje związane ze sprawą spadku po Tomaszu Komendzie nie mogą dziwić, bowiem podobnie było w ostatnich latach życia mężczyzny. O tym, co się działo, opowiedział kilka miesięcy temu w wywiadu Ewie Wilczyńskiej z Gazety Wyborczej Wrocław Krzysztof Klemański, brat Tomasza. - Przez te trzy lata przed jego śmiercią, widziałem go raz. Zobaczyłem go na ulicy, zatrzymałem samochód i do niego podszedłem. Zachowywał się, jakby nawet mnie nie rozpoznawał. Zapytałem, co takiego zrobiłem, że tak mnie traktuje, co zrobiła mama, tato. A on tylko, że nie będzie rozmawiał i poszedł – powiedział Krzysztof Klemański.

Według mężczyzny, w tym czasie Tomek był „pod złymi skrzydłami” najstarszego z braci – Gerarda, na którego wszyscy mówili Maciek.

- Przecież Maciek wiedział, że Tomek ma kłopoty z używkami. A to my byliśmy tymi niedobrymi, bo chcieliśmy, żeby nie ćpał, nie pił, tylko starał się normalnie, po ludzku, to wszystko przetrawić. Tomek stracił od groma lat swojego życia i bardzo chciał je nadrobić, tylko nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń, które my widzieliśmy. Wszystko działo się za szybko, zrobiono z niego celebrytę, a Tomek nie był na to gotowy, zresztą na narzeczeństwo czy dziecko też nie. Po wyjściu z więzienia, on się zakochiwał po pierwszym spotkaniu – dodał Krzysztof Klemański.

Ja nigdy nie usłyszałem od Tomka, że nie chce mieć ze mną kontaktu. To zawsze były tylko i wyłącznie słowa Maćka, że Tomek powiedział, że Tomek przekazał, że Tomek coś tam. Normalnie go ubezwłasnowolnił, a Tomek nawet chyba nie wiedział, co on z nim robi

– przyznał brat Tomka Komendy w rozmowie z Gazetą wyborczą Wrocław.