Mirków. Zbrodnia podczas zakrapianej imprezy
Mirków to niewielka podwrocławska miejscowość. Choć powstaje tu sporo nowych bloków, to i tak mieszkańcy świetnie się znają. Mirkowianie kojarzą więc zarówno Justynę, jak i Jolantę. Gdy o nich rozmawiamy, kręcą jednak głowami - kobiety nie mają bowiem najlepszej opinii, a powodem jest przede wszystkim alkohol, do którego obie miały słabość.
To właśnie trunki wyskokowe były jedną z przyczyn strasznej tragedii, do której doszło przeszło rok temu, w połowie marca 2022 temu. Justyna i Jolanta wspólnie imprezowały w towarzystwie dwóch mężczyzn. Balanga była głośna, alkohol lał się strumieniami. Sąsiedzi zeznawali później, że z mieszkania, w którym odbywała się libacja, dobiegały różne wrzaski. A później również i groźby, takie jak "zabiję cię"!
Co wydarzyło się podczas suto zakrapianego przyjęcia? Tego dokładnie nie wiadomo. Nikt bowiem niczego nie pamięta - wszyscy żyjący uczestnicy byli tak pijani, że nie potrafią teraz powiedzieć, co się stało. Pewne jest jednak, że na balandze zginęła Jolanta. Miała pokłócić się z Justyną, a powodem sprzeczki miały być pieniądze. Wcześniej kobiety były razem na zakupach w pobliskim centrum handlowym.
Śledczy ustalili, że w czasie zabawy Justyna zaatakowała przyjaciółkę, która najpewniej upadła. Wtedy Justyna zaczęła ją kopać po twarzy. Podczas badań denatki ujawniono ślad na jej twarzy - biegli dowiedli, że pochodził od buta Justyny.
Jolanta umierała, impreza trwała dalej
Interesujące, że gdy Jolanta umierała, impreza nadal trwała w najlepsze. Pozostali przy życiu pili alkohol i nie przejmowali się "leżącą" znajomą. Dopiero po jakimś czasie Justyna zauważyła, że przyjaciółka nie oddycha. Wtedy próbowała jej pomóc i wezwała pogotowie. Niestety - za późno.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Justynę S. na 25 lat więzienia. Więcej litości okazał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który skrócił karę do 15 lat. Tłumaczono, że kobieta nie chciała zabić, była też kompletnie pijana, a do tego - jako jedyna - próbowała pomóc swojej ofierze, gdy zorientowała się, co się stało.
- Moja klientka liczyła, że sąd uwzględni szereg okoliczności przemawiających za niższym wymiarem kary. Tak też się stało. Sąd apelacyjny zgodził się ze stanowiskiem obrony, że wymierzona uprzednio kara 25 lat więzienia jest zbyt surowa - podsumowała mecenas Karolina Marszałek, adwokat skazanej kobiety.