Maciej Aleksiuk nie żyje. TAJEMNIC w sprawie jego śmierci wciąż jest wiele [ZDJĘCIA, WIDEO]

2020-10-05 11:48

W sobotę wyłowiono z Odry ciało Macieja Aleksiuka. Chłopak wpadł do rzeki w dziwnych okolicznościach. Jego zaginięcie i trwające ponad tydzień poszukiwania elektryzowały całą Polskę. Wciąż też nie wszystko zostało wyjaśnione. Część pytań pozostaje bez odpowiedzi.

Maciej Aleksiuk wraz ze znajomymi przyjechał do Wrocławia z Roztoki, swojej rodzinnej miejscowości. Plan był taki, aby pobawić się na jednej z dyskotek. Wybór padł na popularny klub X-Demon na pl. Wolności. Początkowo zabawa była jak zawsze - były tańce, był alkohol. 

Później coś się wydarzyło. Coś niedobrego. Co? Dokładnie nie wiadomo, ale pewne jest, że doszło do użycia siły przez ochroniarzy. Na pewno Maciej został uderzony. Dlaczego? Najpopularniejsze są dwie wersje: jedna, bo wpadł na ochroniarza i razem polecieli na stolik, a druga że swoim zachowaniem sprawiał kłopoty.

Co wydarzyło się w klubie ustali policja. Funkcjonariusze zabrali wszystkie nagrania i wnikliwie je analizują. Jeśli w środku doszło do złamania prawa, winni poniosą konsekwencje.

Natomiast efekt incydentu, do którego doszło w X-Demonie jest znany: Maciej wychodzi z klubu.   

Co działo się dalej, widzimy na nagraniach monitoringu, do których dotarł "Super Express". Maciej wychodzi na dwór o własnych siłach. Nie wygląda na osobę, która zostałaby dotkliwie pobita. Interesujące jest to, że nie wyszedł za nim żaden z jego znajomych. Maciej jest w samym podkoszulku: jego kurtka została w szatni klubu.

Chłopak podchodzi do grupki osób, chwilę rozmawiają. Następnie ludzie ci odchodzą. Nie wiadomo, kim byli i co mówił im Maciej. Chłopak na kilka minut zostaje pod klubem sam.  

Maciej pod X Demonem, CAŁE NAGRANIE

Na nagraniu widać, że nie czuje się najlepiej. Podpiera się o słupek parkingowy, ma spuszczoną głowę. Wtedy podchodzi do niego mężczyzna w czarnej kurtce. Chwilę rozmawiają, po czym odchodzą. Nieznajomy nie jest agresywny, widać też że czuje się dobrze. Idzie przodem w kierunku ulicy Krupniczej. Tuż za nim podąża Maciek: zatacza się, w pewnym momencie chce wskoczyć na plecy swojemu towarzyszowi. Można odnieść wrażenie, że się dobrze znają. Ale rodzina i znajomi Maćka nie wiedzą, kto to jest. 

Na kolejnym nagraniu Macieja i nieznajomego widać na ul. Włodkowica. Tam idą już objęci. Zmierzali na pl. Jana Pawła II. Nieoficjalnie wiadomo, że tam się rozstali. Maciej został na placu, siedział na przystanku. Później wstał i ruszył w kierunku Odry. Dlaczego? Nie wiadomo.

Później, to również wiedza nieoficjalna, gdy był koło rzeki zarejestrowała go kamera monitoringu. Był tam sam. Po chwili jednak już nie było go widać. To dlatego na kilka dni przed odnalezieniem zwłok można było usłyszeć, że chłopak wpadł do Odry. 

Krzysztof Rutkowski, który na prośbę rodziców bada sprawę, uważa, że trzeba wyjaśnić kilka okoliczności.

- Najważniejsze, to ustalić, kim był mężczyzna w czarnej kurtce. Gdy go znajdziemy, dowiemy się być może, dlaczego poszli razem na pl. Jana Pawła II - mówi nam śledczy.

Interesujące, żeby nie powiedzieć - przedziwne, jest to, że mężczyzna ten wciąż nie został przesłuchany. Nie wiadomo kim jest. Czy może mieć coś na sumieniu? Są tacy, którzy uważają, że musiał przecież słyszeć o zaginięciu i poszukiwaniach, a także zobaczyć samego siebie na filmie. Dlaczego się zatem nie zgłosił? 

Przeprowadzona będzie także sekcja zwłok Macieja. Jej wyniki odpowiedzą nam na wiele pytań, przede wszystkim na to, czy Maciej został przez kogoś skrzywdzony.

Jeśli znasz mężczyznę w czarnej kurtce: napisz! Zapewniamy anonimowość!

dolnoslaskie@se.pl 

WIĘCEJ NA TEN TEMAT: