We wrocławskim Sądzie Okręgowym zakończył się proces apelacyjny w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. 10 lutego usłyszymy kontynuacje mów końcowych i być może zapadnie prawomocny wyrok. Przypomnijmy, że 4 byłych policjantów zostało skazanych przez sąd pierwszej instancji na kary od 2 do 2,5 lat więzienia za przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności. Teraz sytuacja może ulec zmianie.
Tylko jeden z czterech oskarżonych pojawił się w sądzie. Adam W. uważa, że jedynie asekurował podczas interwencji, chcąc pomóc policjantom, a to Łukasz R. samodzielnie podjął decyzję o użyciu paralizatora.
- Trzeba byłoby zapytać pana Łukasza o jego intencje. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że gdybym podejmował taką czynność z paralizatorem, zrobiłbym to raz i sprawdził czy opór ustaje (...) W sprawie użycia tasera byłem szkolony w Katowicach. Wszyscy podkreślali, że ten środek jest małoinwazyjny. Nie było mowy o żadnych przeciwwskazaniach - tłumaczył Adam W. - Z perspektywy czasu uważam, że użycie tasera było prawidłowe. Gdyby Igor Stachowiak miał jednak kajdanki z tyłu, a nie z przodu, moja ocena byłaby negatywna.
Na uzyskanych przez media nagraniach z interwencji widać, że jeden z policjantów zastosował paralizator kilka razy na Igorze Stachowiaku, leżącym na podłodze w toalecie komisariatu. 25 latek był skuty kajdankami, wyrywał się, krzyczał i błagał, aby przestali. Zmarł na miejscu.
- To było z premedytacją, to było morderstwo, a nie jakieś po prostu lekkie pobicie na komendzie - mówił przed rozprawą jeden z kolegów Igora.
Razem z 30 innymi osobami założyli koszulki ze zdjęciem zmarłego mężczyzny oraz napisem "Prawo, sprawiedliwość". Na salę sądową przyszli w geście wsparcia.
Oskarżyciel posiłkowy i rodzice Igora domagają się surowszej kary dla wszystkich byłych policjantów.
- By przede wszystkim stwierdzono, że odpowiadają za nieumyślne spowodowanie śmierci i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności ze szczególnym okrucieństwem. Chcemy, by sąd nazwał rzeczy po imieniu i stwierdził, że Igor Stachowiak był torturowany przez policjantów, którzy przyczynili się do jego śmierci - mówił przed procesem mec. Mikołaj Pietrzak, pełnomocnik rodziny Igora Stachowiaka.
Tymczasem sędzia zapowiedziała, że istnieje możliwość zmiany kwalifikacji czynu na taki, który wyklucza z zarzutu znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Być może to efekt zeznań Adama W. obecnego na sali.
- Mogliśmy dziś poznać prawdę jednego z uczestników tego tragicznego zdarzenia, który wcześniej nie wypowiadał się. Zmienia to obraz całej tej sytuacji - mówi adwokat Krzysztof Budnik, obrońca Adama W. - Udział wielu policjantów nie był grupowy, nie byli w zmowie, tylko był spontaniczny, przypadkowy i fragmentaryczny. Adam W. był obecny podczas użycia tasera, ale nie miał na to żadnego wpływu.
Mowy stron zostaną dokończone 10 lutego, wtedy też prawdopodobnie zapadnie wyrok.